Choć sygnały z giełd zachodnich były optymistyczne, reakcja krajowego rynku była dość wstrzemięźliwa. Zareagował w zasadzie tylko złoty, odrabiając część strat. To większe uwrażliwienie rynku walutowego ma swoje racjonalne uzasadnienie. Podaż bonów skarbowych na marzec była pewnym zaskoczeniem. Tym bardziej że o ile nagle nie zwiększy się popyt, to z realizacją mogą być problemy. Testem był już przetarg na OS, gdzie popyt, głównie krajowy, minimalnie tylko przewyższył podaż. Można więc oczekiwać wzrostu rentowności papierów skarbowych, szczególnie w krótszym terminie. Nic więc dziwnego, że w tej sytuacji, przy wciąż niepewnym, choć już dość atrakcyjnym poziomie naszej waluty zainteresowanie kapitału zagranicznego, jeśli się pojawi, to skoncentruje się na rynku papierów dłużnych. Wzrost rynkowych stóp nie będzie też z pewnością dobrze odebrany na parkiecie - przebywający w okolicach poziomu wsparcia indeks nie wygląda jeszcze najgorzej, ale bliższy ogląd sytuacji technicznej co istotniejszych jego składników wyraźnie sugeruje słabość rynku.Wstrzemięźliwość w zakupach w naszym rejonie Europy ma też korzenie leżące poza granicami Polski. Także Czechy i Węgry nie są ostatnio ulubieńcami kapitału. Wystosowane w ostatnich dniach względem Węgier ostrzeżenie, dotyczące szczególnie salda obrotów bieżących, to, biorąc pod uwagę podobną sytuację w całym regionie, ostrzeżenie dla całej trójki. Obawiam się, że może to zniechęcić nowy kapitał, który u siebie znajduje obecnie więcej okazji do zarobku.Nie należy przeto dziwić się zbytnio, że zamiast partycypować w pojawiających się na zachodzie wzrostach, pozostajemy w sytuacji kibica, który nie dość że nie ma profitu z gry, to w dodatku ma świadomość, że jego bilet, gdy widowisko przestanie być ciekawe, może istotnie stracić na wartości.
.