TKM
Premier pod chajrem przyrzekał, że żadnej noweli budżetu nie będzie. Można by podejrzewać, że on przecież wie najlepiej, jakie są możliwości gospodarki kraju, czy jej stan zmusi rząd do rewizji jego planów finansowych - czy nie. Pewność siebie szefa gabinetu nie opiera się jednak chyba na szczegółowej wiedzy ekonomicznej, a bierze się to raczej z doraźnej potrzeby politycznej, wynikającej, między innymi, z narastających roszczeń płacowych pracowników sfery budżetowej. Nauczyciele okupują swoje ministerstwo. Przed nimi w swoim resorcie siedzieli rolnicy. Pielęgniarki, zdaje się, opuściły siedzibę ministra Maksymowicza, ale swoje oczekiwania zgłaszają już kierowcy kartek pogotowia.Można się w tych głodówkach, okupacjach i blokadach pogubić. Zwłaszcza że i pacjenci buntują się przeciw służbie medycznej, użytkownicy dróg przeciw blokującym, a już pewnie niedługo konsumenci zaczną organizować pikiety gospodarstw rolnych. Szkoły, które mają być zlikwidowane, okupują rodzice z dziećmi.W tym czasie niektórzy ministrowie tracą grunt pod nogami. Taki na przykład minister rolnictwa, chłop sympatyczny i młody jeszcze, znów stal się ofiarą nagonki, jak mówi - politycznej. Wszystko bowiem, co publikuje prasa na temat nieprawidłowości, jakie miały miejsce w kierowanej przez niego agencji państwowej, to kompilacja wcześniejszych publikacji. Tak mówi minister. Przynajmniej mówi.Jego sąsiad z ław rządowych, który poszedł na rękę koledze-posłowi i powstrzymał rektora uniwersytetu przed odebraniem mu dyplomu, nie mówi nic. Piszą do ministra inni posłowie, krzywi się z niesmakiem marszałek Sejmu, ten - milczy.Cały ten kabaret dzieje się w momencie, gdy status Polski, kraju - przedmiotu, zmienia się, gdy pakt północnoatlantycki ostatecznie przyjmuje nas i dwa inne kraje. Moment jest zwrotny, przełomowy i historyczny. Powiedziano już o tym tyle, że w felietonie, podsumowującym ostatnie wydarzenia, wspomnieć zaledwie o tym trzeba, bez wdawania się w analizy historyczne, polityczne i ekonomiczne. Moment jest więc niezwykły i na tle tego wydarzenia drobne krętactwa jednego ministra, głupstwa czynione przez innego są niepoważne i nieistotne. Przynajmniej na pozór. Sposób bowiem, w jaki premier i klasa polityczna potraktuje te przemilczenia i kłamstewka, będzie może nie dyplomem, ale świadectwem dojrzałości systemu politycznego.Co zaś do odnowy budżetu, to rozumiem niechęć premiera do takiej rewizji. Urzędnicy Ministerstwa Finansów wiedzą najlepiej, że rząd może przygotować projekt doskonałej rewizji. Ale co z nią zrobią posłowie, Bóg jeden raczy wiedzieć. Do parlamentu wleci ona wróblem, a wyleci - słoniem. Są precedensy, jak choćby ustawa warszawska, którą wyższa izba zechciała zmienić nie do poznania. Prezydent skierował tak zmienioną - nową praktycznie - ustawę do Trybunału Konstytucyjnego, a ten się z prezydentem zgodził. Można by powiedzieć - wspaniale, system prawa funkcjonuje bez zarzutu. Czterech sędziów tego zacnego grona wrzuciło jednak łyżkę dziegciu do beczki miodu: wszyscy, związani z AWS, głosowali przeciwko prezydenckiemu wnioskowi. Nie mogę uwierzyć, że kierowali się li tylko szacunkiem dla litery prawa. Chyba raczej motywowało ich coś innego. Jeśli to głosowanie w Trybunale ma oznaczać początek nowego podejścia do prawa, będzie to też początek powrotu do istnienia, jak przed laty, dwóch systemów prawnych - naszego i ich. Tak, jak wtedy gdy istniała demokracja i demokracja socjalistyczna. Obym się mylił.
PIOTR RACHTAN
PS W ubiegłym tygodniu poruszyłem w swoim felietonie, między innymi, przypadek Jacka Sochy, którego książka stała się tematem artykułu w "Życiu". Opisano tam, iż spółki giełdowe wykupywały tę cenną pozycję, w ilościach hurtowych. W felietonie powtórzyłem to za "Życiem", atoli przewodniczący KPWiG kategorycznie stwierdził, już po mojej publikacji, że nie jest to prawdą. W związku z tym przepraszam Go za podanie tej informacji, Czytelników także. Przy swoim jednak sądzie o całej sprawie pozę mi żal.