Samorządy przejmują część zadań PFRON

Wraz z wprowadzeniem w życie nowego podziału administracyjnego kraju Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych (PFRON) miał przekazać część swoich zadań i ok. połowy swoich środków samorządom powiatowym. Powiaty nie wiedzą jednak, ile dokładnie pieniędzy otrzymają na wykonanie przejętych zadań. Problem w nieścisłościach prawnych, które regulują wypłaty ze środków PFRON.Przekazanie pewnych zadań funduszu samorządom to jeden z elementów programu decentralizacji PFRON. Zakłada on też przyznanie większych kompetencji wojewódzkim oddziałom funduszu (obecnie jest ich 16). Centrala ma zajmować się jedynie zadaniami o zasięgu ogólnopolskim: np. dofinansowywaniem programów rządowych, refundowaniem Zakładowi Ubezpieczeń Społecznych ulg ubezpieczeniowych, przysługujących pracodawcom zatrudniającym niepełnosprawnych, czy też udzielaniem pożyczek dla zakładów pracy chronionej.Tegoroczne wydatki funduszu zaplanowano na poziomie ok. 2 mld zł. Do powiatów ma trafić ok. 850 mln zł. Znaczna większość znajdzie się w dyspozycji starostów (ok. 600 mln zł), którzy będą odpowiedzialni za tzw. rehabilitację zawodową, czyli m.in. wspieranie tworzenia nowych miejsc pracy, udzielanie pożyczek niepełnosprawnym, prowadzącym działalność gospodarczą czy dofinansowywanie zaciąganych przez nich kredytów.Pozostałe kwoty mają spożytkować powiatowe centra pomocy rodzinie (PCPR). One będą zajmować się dofinansowywaniem turnusów rehabilitacyjnych, warsztatów terapii zajęciowej i likwidacją barier architektonicznych.Ile dokładnie pieniędzy otrzymają poszczególne organy samorządowe - jeszcze nie wiadomo. Nie ma ostatecznej wersji planu finansowego PFRON, w którym byłyby podliczone kwoty znajdujące się w dyspozycji poszczególnych instytucji. Nie dopracowano też niektórych szczegółów: np. nie zdecydowano, kto będzie dysponenetem środków na tworzenie warsztatów terapii zajęciowej. PCPR-y mają dysponować pieniędzmi jedynie na pokrycie kosztów ich funkcjonowania.- To, że ostateczny plan jeszcze nie istnieje, nie mogło przecież spowodować tego, że samorządy nie dostaną pieniędzy - mówi Krzysztof Kowalczyk, pełnomocnik prezesa PFRON ds. decentralizacji. - Przyznajemy im środki w oparciu o projekt planu. To są comiesięczne zaliczki.Wypłaty zaliczek, a nie całości środków, wynikają też z niedopatrzenia, jakiego dopuszczono się przy konstruowaniu rozporządzenia regulującego wielkość przyznawanych kwot. Samorządy mają otrzymywać pieniądze z PFRON w oparciu o tzw. algorytm - czyli zestaw wzorów służących do obliczania rocznego limitu tych środków.- Dzięki temu urzędnik nie ma wpływu na ich wielkość - mówi K. Kowalczyk. - Parametrem do obliczania wielkości środków jest liczba osób niepełnosprawnych i bezrobotnych w powiecie, podawana przez Główny Urząd Statystyczny i Krajowy Urząd Pracy. Tu jednak pojawia się problem: takich danych nie ma.Prowadzone przez obie te instytucje statystyki dotyczą jedynie byłych województw. Jak mówi K. Kowalczyk, fundusz sam dokonał szacunkowych wyliczeń i na tej podstawie wypłaca samorządom zaliczki. - PFRON będzie dążył do zmiany rozporządzenia lub wydania odgórnej decyzji, w myśl której można by stosować dane szacunkowe, a nie nie istniejące wskaźniki GUS i KUP - mówi K. Kowalczyk. - Taka decyzja jest nam potrzebna. Chcemy uniknąć zarzutów o niewłaściwe dysponowanie środkami. Kto mógłby ją podjąć? Nie wiem. Na pewno nie może to być decyzja zarządu PFRON.Jednak to nie koniec prawnego galimatiasu. Nie jest jasne, czy fundusz będzie mógł kontrolować sposób wydatkowania środków, które przekaże samorządom. Są one co prawda kontrolowane przez Regionalne Izby Obrachunkowe, czy też Najwyższą Izbę Kontroli. Za naruszanie dyscypliny budżetowej ustawa o finansach publicznych przewiduje sankcje. Jednak, zdaniem K. Kowalczyka, należy wypracować taki mechanizm patrzenia samorządom na ręce, który umożliwiłby funduszowi sprawdzenie, w jaki sposób wydają one jego pieniądze. - Pojawia się sprzeczność pawna: zarząd funduszu jest zobowiązany ustawą do kontrolowania sposobu wydatkowania przekazywanych środków. Nie istnieje jednak konstrukcja prawna, pozwalająca funduszowi wnikać w sposób działania samorządu - mówi Krzysztof Kowalczyk. - My jedynie możemy prosić o udostępnienie dokumentów. Nikt dotychczas nie próbował przeprowadzać kontroli. Praktyka pokaże, jak będzie ta sprawa wyglądać.

MAREK CHĄDZYŃSKI