Akwizytorzy skarżą się na UNFE
Na rynku funduszy emerytalnych trwa zacięta pogoń za klientami. Niektóre PTE już informują o sukcesach w zdobywaniu uczestników.
Napływają też informacje o niezadowoleniu spowodowanym opieszałością Urzędu nadzoru nad Funduszem Emerytalnym przy wydawaniu zgody akwizytorom.Przepisy dają UNFE miesiąc na wydanie licencji, a bez niej nie może on pracować. Dotychczas urzędnicy przyznali 3/4 z ponad 210 tys. złożonych wniosków. - W żadnym przypadku nie został przekroczony dopuszczalny termin. Ponadto praca nad przyznawaniem pozwoleń akwizytorom nie ma wpływu na czas rozpatrywania wniosków złożonych przez towarzystwa i fundusze emerytalne czekające na licencje - powiedział PARKIETOWI Sebastian Bojemski, rzecznik UNFE.Prezes towarzystwa emerytalnego AIG Tomasz Fronczak powiedział nam coś innego. - Mamy konkretne przypadki przekroczenia terminu bez podania jakiejkolwiek przyczyny. Brakuje kilkudziesięciu licencji, o które wystąpiliśmy ponad miesiąc temu. W gazetach można znaleźć informacje na temat liczby rejestrowanych akwizytorów. Fakty przemawiają za tym, że można rozpatrzyć szybciej wnioski w niektórych przypadkach, podczas gdy nie udaje się to w stosunku do innych - powiedział prezes Frontczak. Wnioski trafiają do Urzędu każdego dnia, AIG złożyło ich dotychczas 24 tys. Z Urzędu dla akwizytorów tego funduszy wyszło ponad 2,5 tys. licencji.Opinie na temat oczekiwania na pozwolenia bywają jednak różne. - W przypadku naszych akwizytorów nie zdarzyło się, aby termin trzydziestu dni został przekroczony, zatem nie możemy się skarżyć. Wydaje mi się, że część osób natomiast jest rozżalona na to, że nie mogą otrzymać zezwoleń od razu. Myślę, że można było tego uniknąć, gdyby już wcześniej przygotowane zostały zarówno sposób wydawania licencji, jak i interpretacja procedur - powiedział gazecie prezes PTE PKO/Handlowy - Krzysztof Lutostański.Towarzystwa podają, że zapisało się do nich już ponad 200 tys. klientów. Przy takiej liczbie akwizytorów nie jest to dziwne. Wystarczy, że każdy zapisał siebie i kogoś z rodziny. W rozmowie z jednym z agentów okazało się, że wszyscy, których zapisał - kilkanaście osób - są w jakiś sposób ze sobą związani (krewni, znajomi). Nie dziwi zatem pewna nerwowość wśród tych towarzystw, których duża część agentów nadal czeka na licencje. nPrawdziwy egzamin z umiejętności zdobywania klientów dopiero przed akwizytorami, kiedy to trzeba będzie przekonać nie szwagra, ale sąsiada.
ROBERT BOMBAŁA