Przyszłość giełd instrumentów pochodnych

Obradujący w ub. tygodniu w Boca Raton na Florydzie szefowie giełd instrumentów pochodnych dyskutowali głównie o tym, jak najlepiej wykorzystać nowoczesne technologie. Od dwóch lat coraz częściej tradycyjny sposób prowadzenia handlu na parkietach przez maklerów jest wypierany przez systemy komputerowe.

Niektóre giełdy, jak np. London International Financial Futures and Options Exchange (Liffe) i Sydney Futures Exchange (SFE), postanowiły już zlikwidować parkiety na rzecz terminali komputerowych. Inne, zwłaszcza wielkie giełdy z Chicago, zamierzają stosować oba systemy równolegle. Konferencja potwierdziła natomiast, że po wielu próbach zrezygnowano z wielkich fuzji w tej branży, gdyż ich ewentualni uczestnicy nie zdołali dopatrzeć się w takich transakcjach zapowiadanych efektów synergii.Wciąż natomiast aktualne są plany bardziej elastycznego wykorzystania nowoczesnych technologii do współpracy największych giełd derywatów. Np. wielkie giełdy z Chicago opracowują taki program komputerowy, który połączyłby ich systemy elektroniczne, co dałoby klientom dostęp do odpowiednich produktów na jednym ekranie. Podobnie New York Mercantile Exchange (Nymex) prowadzi rozmowy z Eurexem na temat zastosowania niemieckiego systemu elektronicznego na swoim rynku. Prezes Nymexu Daniel Rappaport nie wykluczył też jednak możliwości rozszerzenia tej współpracy, np. na wspólną dystrybucję produktów. Z kolei Chicago Mercantile Exchange dzieli już swój system elektroniczny z francuskim Matifem i singapurskim Simexem.Również firmy rozliczeniowe szukają sposobów konsolidacji operacji, co zapewniłoby międzynarodowym domom maklerskim znaczne oszczędności. Np. Londyńska Izba Rozliczeniowa prowadzi dyskusję o partnerstwie z oddziałami rozliczeniowymi obu londyńskich giełd.O ile jednak technologia jest wielkim wyzwaniem dla giełd, to wciąż nie ułatwiają im życia instytucje nadzorujące rynek. Nadal bowiem starają się one stosować przepisy z poszczególnych krajów na rynku, który jest coraz bardziej globalny. Np. amerykańska Commodity Futures Trading Commission (CFTC) przygotowała projekt przepisów, które regulowałyby dostęp amerykańskich klientów do elektronicznych systemów zagranicznych giełd.Wywołało to gwałtowne protesty domów maklerskich i zainteresowanych giełd. Zarzucano CFTC stosowanie kursu silnej ręki i skłonność do nadmiernego nadzorowania rynku. W rezultacie przez miesiąc trwała dyskusja, a kolejne kilka miesięcy potrwa sfinalizowanie tej sprawy. Oznacza to, jak podkreślił Brian Williamson, prezes Liffe, że amerykańscy klienci zyskają dostęp do systemu jego giełdy dopiero w 2000 r. Określił takie postępowanie jako "rażąco dyskryminacyjne".O ile jednak Williamson odmówił oszacowania strat, jakie to spowodowało, inni szybko obliczyli, ile wart jest dostęp amerykańskich klientów. Prezes SFE Les Hosking uważa, że już teraz 25% obrotów jego giełdy pochodzi z USA. Bez trudu mogłoby się to podwoić, gdyby amerykańscy klienci już teraz mieli bezpośredni dostęp do systemu elektronicznego SFE.

J.B.