Wbrew pozorom, rezerwa na kredyty konsumpcyjne w sytuacji normalnej może okazać się korzystna dla banków, pozwalając na zwiększenie akcji kredytowej dla ludności. Komisja Nadzoru Bankowego wprowadziła uchwałą, zwaną już popularnie "trzynastką", rezerwę celową w wysokości - początkowo - 0,5% portfela nowych kredytów.Pierwsze odczucie jest jednoznaczne: kolejne obciążenie dla banków. Tymczasem warto zauważyć, że jednocześnie KNB zmieniła zasady postępowania przy ustalaniu ryzyka na należności banków od osób prywatnych. Nie trzeba już przeprowadzać żmudnego - i często mało efektywnego - badania sytuacji ekonomiczno-finansowej dłużnika. Podstawą oceny należności jest wyłącznie terminowość spłaty kapitału lub odsetek. Oznacza to znaczne przyspieszenie procedur kredytowych - a w konsekwencji możliwość konkurowania z oferującym "kredyt na telefon" Citibankiem.Tegoroczny przyrost należności od ludności nie jest oszałamiający: do 20 marca zwiększyły się one o 996,2 mln zł. Gdyby uchwała KNB obowiązywała od początku roku, banki musiałyby zatem utworzyć rezerwy w wysokości 4,98 mln zł. Udział kredytów zagrożonych w portfelu należności od osób fizycznych wynosił na koniec września ub.r. 6,4%. Przyjmując utrzymanie tego poziomu, wartość tegorocznych kredytów zagrożonych wynosiłaby 63,8 mln zł. Stworzono by na nie rezerwy celowe - w zależności od jakości kredytu 20, 50 lub 100%. Przyjmując natomiast, że nowe należności trafiłyby początkowo do kategorii "poniżej standardu" (20%) - 4,98 mln zł ochraniałoby 24,9 mln zł. Ewentualne użycie rezerw na ryzyko ogólne pozwalałoby na znaczne rozszerzenie akcji kredytowej bez narażania innych klientów.
P.S.