Tydzień w gospodarce
Ministerstwo Gospodarki było w ubiegłym tygodniu dość optymistyczne, przewidując wzrost PKB w br. o 4-4,5%. Po spadku produkcji sprzedanej w przemyśle w pierwszych 2 miesiącach br. o ok. 6% można się obawiać, że PKB w I kwartale br. będzie niższy niż w I kwartale 1998 r.
W następnych kwartałach można się spodziewać pewnej poprawy, choćby z tego powodu, że w odpowiednich kwartałach ub.r. PKB rósł coraz wolniej (niższa baza), jednak poprawa ta może okazać się niewystarczająca do spełnienia prognozy MG. Warto przypomnieć, że w poszczególnych kwartałach 1998 r. PKB był wyższy w porównaniu z odpowiednimi kwartałami 1997 r. kolejno o: 6,5%, 5,3%, 5,0%, 2,9%. Bez powtórzenia się szoku zewnętrznego z II półrocza ub.r. można więc oczekiwać, że w II półroczu br. PKB wzrośnie tylko o ok. 2-3 pkt. proc. więcej niż w I półroczu br.Wzrost PKB o 4-4,5% wydaje się górną granicą naszych tegorocznych możliwości przy wyjątkowo korzystnym ukształtowaniu się uwarunkowań zewnętrznych i wewnętrznych. W prognozie resortu gospodarki jest zbyt mało elementów uwiarygodniających takie optymistyczne przewidywania. Ministerstwo zakłada, że w br. wpływy z eksportu wzrosną o 7%, a wydatki na import o 12%, co powiększyłoby deficyt płatności towarowych z 13,7 mld USD w ub.r. do 16,8 mld USD w br. Na rzeczywiste ukształtowanie się tych wskaźników duży wpływ będzie miał napływ kapitału zagranicznego, w tym bezpośrednich inwestycji zagranicznych oraz międzynarodowa konkurencyjność naszej gospodarki.Czynnikiem niepewności jest szybko zwiększający się deficyt budżetowy. Ministerstwo Finansów próbowało uspokajać w ubiegłym tygodniu, że nie przekroczył on do marca br. 9 mld zł (70% założeń ustawy na cały rok) i przesadne było przewidywanie przez ministra Jerzego Kropiwnickiego wzrostu tego deficytu już w I kwartale do ok. 10 mld zł (80% założeń ustawy na cały rok). Nie jest to przekonujące uspokajanie, ponieważ deficyt budżetowy rosnący w tym tempie nadal oznacza możliwość wystąpienia niewypłacalności budżetu w II lub w III kwartale br.Problem polega na czymś innym. Rzeczywistym przedmiotem sporu jest sposób reakcji na szybki wzrost deficytu budżetu państwa. Jest jednak dość niezręcznie mówić o nowelizacji ustawy budżetowej, która zaledwie przed kilku tygodniami została podpisana przez prezydenta.Przyczyny szybkiego wzrostu deficytu budżetowego na początku br. są w ogólnych zarysach zidentyfikowane, co nie oznacza, że wszystko jest jasne. Jedną z jego przyczyn jest wyjątkowa sytuacja spowodowana wprowadzeniem kas chorych. W styczniu dotacja z budżetu dla tych instytucji przekroczyła nieco 1 mld zł (9,6% planowanego poziomu na cały rok), a w lutym dalsze 1,9 mld zł (łącznie w styczniu i w lutym 29,7% planowanego poziomu na br.). Przewidywano, że na początku br. wystąpi opóźnienie w bezpośrednim dopływie pieniędzy do kas chorych i budżet będzie przejściowo obciążony z tego tytułu więcej niż przeciętnie. Obawiam się, że to obciążenie może okazać się znacznie większe, niż to zostało założone w budżecie. O bardzo złej sytuacji w tym dziale usług społecznych świadczy ubiegłoroczny wzrost zadłużenia jednostek budżetowych służby zdrowia z 1,8 mld zł do 7,3 mld zł (w tym 1-2 mld zł stanowiły odsetki od nie zapłaconych zobowiązań). Dość szybko zwiększa się również dotacja z budżetu do funduszu emerytalno-rentowego. W styczniu wyniosła ona 0,8 mld (6% planu rocznego).Przyczyną luki w budżecie jest jednak przede wszystkim osłabienie wzrostu gospodarczego, a w pierwszych miesiącach br. po prostu spadek produkcji oraz złe wyniki finansowe w sektorze przedsiębiorstw. Nie należy przy tym liczyć na zbyt duży wzrost dochodów budżetowych w II półroczu z tytułu nieznacznie tylko wyższej inflacji w II półroczu w porównaniu z I półroczem br. Obniżenie stopy procentowej i deprecjacja złotego na rynku walutowym w I kwartale wpłyną przypuszczalnie na podwyższenie 12-miesięcznego wskaźnika wzrostu cen konsumpcyjnych z nieco ponad 5% w marcu br. do ok. 6rudniu br., a więc wskaźnik ten będzie - jak się wydaje - nadal niższy, niż założono w ustawie budżetowej.Nie sądzę jednocześnie, by Narodowy Bank Polski zdecydował się na szybkie i gwałtowne dalsze obniżki stopy procentowej. Rada Polityki Pieniężnej obniżyła wprawdzie miesięczną stopę dewaluacji złotego z 0,5 do 0,3 pkt. proc., ale kurs rynkowy złotego na rynku terminowym spada ostatnio szybciej niż w okresie poprzednim.
MAREK MISIAK