TKM

Informacja jest najcenniejszym towarem. Zawsze większą wartość miało posiadanie wiedzy o tym, co, gdzie i kiedy można posiąść niż posiadanie samych dóbr materialnych. One zresztą też służyły zdobywaniu informacji, jak zdobyć jeszcze więcej. Szpiegowano więc, wykradano tajemnice, pokonywano najbardziej wymyślne zabezpieczenia, byle tylko dotrzeć do cennej wiadomości.

Tak było i tak jest nadal. Dzięki informacjom kręci się cały rynek kapitałowy, dzięki nam - publikującym owe informacje - inwestorzy podejmują swoje decyzje, a emitenci uzyskują pewność, że ich emisje znajdą nabywców.Informacji strzeże się różnymi metodami. Jedni stosują bariery biurokratyczne, inni sięgają do środków prawnych. Ostatnio rząd postanowił utrudnić mediom dostęp do swoich członków gabinetu, tworząc specjalne strefy bezpieczeństwa dla ochrony informacji niejawnych. Cóż, naiwność biurokratów, wierzących, że tego rodzaju utrudnienie, jak ograniczenie dostępu do pewnych miejsc, zapobiegnie przeciekom, równa jest wierze w sprawczą moc ich własnych decyzji albo w skuteczność odpukiwania w nie malowane drewno.Można próbować strzec tajemnic przy pomocy ludzi do tego celu wynajętych. Może to być nawet skuteczne, o ile nie wynajmie się do tego firm, które zatrudniają kryminalistów. Zdarzyło się to w jednej z największych agencji ochrony, którą założył zacny profesor, były szef państwowej oberagencji ochrony.W sekrecie toczy się zawsze handel tym, co ma wpływ na zachowanie delikatnej równowagi między podmiotami prawa międzynarodowego - na broń, krótko mówiąc. Dopiero co wyszły na jaw skandaliczne transakcje między państwowymi firmami w Polsce i krajach nadbałtyckich. Sprzedawaliśmy, za pośrednictwem Estończyków i Łotyszy, tetetki, peemy i mnóstwo amunicji. Zabawne, że krajem docelowym miało być nie istniejące już wtedy państwo. Nie zauważyli tego celnicy, cóż, w końcu nie muszą znać ani geografii, ani - tym bardziej - śledzić zachodzących wciąż zbyt szybko zmian politycznych. Dziwniejsze, że nie dostrzegli tego odpowiedzialni urzędnicy w ministerstwie, które takie transakcje opiniuje. Nie wiedzieli, że Jemen - podobnie jak Niemcy - stanowi już jedno państwo?Tajemnice próbuje często przeniknąć prasa. Utrudniają jej to nie tylko urzędnicy rządowi - patrz wyżej - samorządowi czy ministerialni. Podawanie do publicznej wiadomości utrudniają niekiedy sądy, które zakazują np. pisania o jakiejś firmie, która sama ma kłopoty z prawem. Od wielu miesięcy gdańska gazeta miała zakaz - sądowy - pisania artykułów o spółce (nie giełdowej), która naraziła ogromną instytucję publiczną na nadmierne koszty rzędu kilku milionów złotych. Sąd wyższej instancji zezwolił przed kilku dniami na publikacje artykułów. Jak słychać, spółka próbuje renegocjować kontrakt. Może dlatego, że na Wybrzeżu jej właścicieli czeka inny proces, są bowiem jednocześnie udziałowcami innej firmy - jej logo przed kilku laty zdobiło Pałac Kultury - która jest winna paru bankom, z odsetkami, kilkadziesiąt milionów złotych.Informacja jest dobrym towarem, wiedzą o tym najlepiej insiderzy, których nielegalne działania czasami znajdują efektowne odbicie w wydarzeniach na rynku kapitałowym. Jednak przymus jawności, obowiązki informacyjne i nadzór niektórych instytucji nad tym rynkiem sprawiają, że wszystko to są małe miki w porównaniu z przekrętami z bronią czy z kontraktami publicznymi. Tu są bowiem prawdziwe konfitury, za które warto zapłacić każdą cenę, także w formie łapówki. O raporcie, który wczoraj analizowano w Sejmie, napiszę innym razem. A jest o czym.

PIOTR RACHTAN