Z czym w nowe tysiąclecie?
Twarda realizacja ekonomicznych kryteriów z Maastricht zaowocowała powołaniem niezależnego Europejskiego Banku Centralnego i wprowadzeniem euro, co urzeczywistniło wizję zjednoczonej Europy. Zasadnicze pozostaje pytanie, jaka to będzie Europa z gospodarczego i politycznego punktu widzenia.Kraje piętnastki UE są razem bogatsze i o większej liczbie ludności niż Stany Zjednoczone. Średni wzrost PKB (2,5%) i poziom inflacji (około 3,7%) są na takim samym poziomie w UE, jak w Stanach Zjednoczonych. Na korzyść ostatniego kraju przemawia dwukrotnie niższy poziom bezrobocia (odpowiednio 10,7% i 5,6%), wyższa kapitalizacja rynków finansowych i trochę lepsza struktura wiekowa ludności. Jednak najistotniejszą różnicą z gospodarczego punktu widzenia jest wyższy poziom liberalizacji rynków w Ameryce. Nie rozstrzygnięte pozostaje również pytanie o polityczną przyszłość Europy albo w sojuszu euro-atlantyckim (model anglosaski), albo samodzielnie, czyli w konfrontacji ze Stanami Zjednoczonymi (model francuski).Reforma Komisji Europejskiej, polegająca na usuwaniu poplecznictwa i korupcji oraz nieśmiała idea powołania prezydenta Europy zdaje się świadczyć o chęci przezwyciężenia wśród politycznych elit biurokratycznego modelu Brukseli. Porozumienia zawarte w Berlinie pod nazwą Agenda 2000 są kompromisem interwencjonizmu i liberalizmu - utrzymane zostają hojne i nieefektywne fundusze strukturalne (np. CAP), a z drugiej strony zakłada się reformę systemu finansowania budżetu UE 1 stycznia 2006 r. oraz gotowość do poszerzenia Unii o sześć krajów, w tym Polskę, już 1 stycznia 2002 r. Szybko postępuje integracja gospodarcza wewnątrz krajów Unii, łączą się giełdy papierów wartościowych (w Londynie i we Frankfurcie), ma miejsce gorączka fuzji i przejęć firm przemysłu motoryzacyjnego, chemicznego, lotniczego, usług finansowych, co równie znacząco podnosi efektywność na poziomie mikro- i makroekonomicznym, jak i umniejsza możliwości politycznego poplecznictwa. Można więc oczekiwać powolnego, ale zawsze zwycięstwa liberalizmu gospodarczego na Starym Kontynencie.Wspomniane fuzje firm mają jednak kontekst geopolityczny, ponieważ częściej dochodzi do powiązań firm europejskich z europejskimi niż mieszanych z udziałem partnera amerykańskiego. Nieliczne wyjątki (np. Daimler-Chrysler) potwierdzają tylko regułę. Chęć zaznaczenia europejskiej odrębności i interesów oraz sprzeciw wobec amerykanizacji życia są w Europie równie silne (zwłaszcza wśród polityków), jak podziw i naśladownictwo (wśród rzesz szarych konsumentów). A potyczki euroatlantyckich polityków prowadzą do aberracji w postaci np. wojny bananowej. Należy przy tym pamiętać, że tworzenie konstrukcji na zasadzie przeciwieństw nigdy nie jest optymalnym rozwiązaniem. Nadzieję na polu polityki sprawia fakt poszerzenia NATO i obecnie jednogłośne zaangażowanie Europy i Ameryki w konflikt w Kosowie. Jest to przełomowe z dwóch powodów. Po pierwsze, wojna w Bośni-Hercegowinie w 1997 r. wobec impotencji decyzyjnej skompromitowała niezależną politykę europejskiego bezpieczeństwa. Po drugie, zaangażowanie sił NATO poza obszarem państw członkowskich oznacza aktywne współdziałanie Europy i Stanów Zjednoczonych w obronie praw człowieka w każdym państwie. Dla wielu państw, zwłaszcza quasi-demokratycznych i z aspiracjami taki humanitaryzm jest niepożądany. Raczej inny pogląd wyznają wszyscy prześladowani.Nowe milenium będzie więc chyba nowym początkiem współdziałania UE i Stanów Zjednoczonych niż początkiem końca współpracy euro-atlantyckiej. Polska i tutaj ma do odegrania rolę pomostu pomiędzy Europą i Ameryką (a nie tylko Zachodem i Wschodem), tak na polu gospodarczym, przy wyborze strategicznych inwestorów w procesie prywatyzacji bankowości, telekomunikacji czy przemysłu obronnego, jak i politycznym.
RAFAŁ ANTCZAK
Fundacja CASE