W pobliżu gospodarki
Co jest ważniejsze w gospodarce - skala makro czy mikro? Wczoraj w tym samym miejscu Janusz Jankowiak kokietował czytelników pisząc, że tak naprawdę makro nikogo nie interesuje, wieje od niego nudą,a mikro czyta się jak kryminał. Janusz od lat interesuje się głównie sprawami w skali makroi ma na ten temat wieleciekawego do powiedzenia. Z jego tekstów wieje kompetencją, a nie nudą, więc może ważniejsze jest, jak się pisze, a nie - co jest ciekawszez założenia?
Ale problem istnieje - dla kogo tak naprawdę (poza garstką ekonomistów i publicystów oraz paru analityków) informacje o, na przykład, trzech wariantach strategii gospodarczej do 2010 roku są interesujące? Rzecz jest niewątpliwie makro - procenty wzrostu PKB, deficyt finansów publicznych, wariant aktywny, pasywny i ostrzegawczy. Do tego mają być opracowane założenia polityki fiskalnej, a pewnie także (co za nuda) monetarnej.Na razie zatrzymaliśmy się na wysokim poziomie abstrakcji, ale gdy dojdą do tego konkrety (np. stawki podatków, propozycje cięć wydatków budżetowych), to nie tylko ekonomiści, ale także przedsiębiorcy i związkowcy uznają, że są chwile, gdy makro nie jest bynajmniej nudne. A niektórzy politycy będą uważać, że jest nawet o wiele za ciekawie.Niewiele brakowało jednak, by dyskusja o strategii gospodarczej dla koalicji została zakończona, zanim się na dobre zaczęła. Żeby było śmieszniej - mogło się tak stać dokładnie z tego samego powodu, z jakiego praktycznie nie dyskutowano o reformie systemu podatkowego. Znowu bowiem o koncepcji Leszka Balcerowicza pierwsi dowiedzieli się dziennikarze (niektórzy), a koalicjanci z AWS przeczytali o niej w gazetach. Na szczęście tym razem przeważyło merytoryczne, a nie ambicjonalne podejście do sprawy. Eksperci AWS i UW będą pracować jedynie nad najbardziej odważnym wariantem strategii, mówiącym o wzroście PKB w granicach 7-8 proc. w ciągu najbliższych lat. I bardzo dobrze.Nawet jeśli wzrost byłby ostatecznie nieco niższy, to zakładanie wariantu bardziej pasywnego przekreślałoby możliwość osiągnięcia lepszych wyników.A tak przy okazji - ile razy można popełniać ten sam błąd i narażać niepotrzebnie na szwank ambicje współrządzącej partii? Po co takie numery Unia Wolności uparcie robi? Czy przecieki do prasy są w takiej sytuacji potrzebne? Jako dziennikarz, chciałbym wiedzieć jak najwcześniej, co się kroi w gospodarce - ale jeśli przez to mam mieć gorsze podatki, wolę poczekać. Inna sprawa, że taka alternatywa jest chora, ale nie moja to wina.Jak widać, nawet jeśli samo makro jest nieco nudne, to wokół niego co chwilę robi się ciekawie.Zgadzam się całkowicie z Januszem Jankowiakiem, że dziennikarstwo śledcze (nie tylko w mikrogospodarczych sprawach) jest piekielnie ciekawe i że o wiele za rzadko czytamy w polskiej prasie dobre teksty tego rodzaju. Powodów jest kilka. Po pierwsze - to piekielnie trudny i odpowiedzialny rodzaj pisania o gospodarce. Niełatwo zebrać rzetelny i udokumentowany materiał, który ostanie się w razie ewentualnego procesu sądowego.Po drugie - niemal żadna z naszych gazet nie jest skłonna ponosić kosztów kilku miesięcy pracy dziennikarza bez gwarancji, że w efekcie dostanie do druku sensację, dzięki której zdystansuje konkurencję. Kolejny powód to lenistwo umysłowe dziennikarzy i brak konkurencji o etaty w liczących się tytułach prasy ekonomicznej. Są i inne przyczyny, np. brak niezbędnego doświadczenia naszej prasy gospodarczej, brak tradycji tego rodzaju dziennikarstwa itp.I jeszcze coś - w naszym światku biznesowym ujawnienie czyjejś nieuczciwości (tak jak w polityce) wcale nie oznacza wyrzucenia takiego przedsiębiorcy poza nawias, nie oznacza, że poważni ludzie przestaną z nim robić interesy, grać w tenisa itp. Demaskatorski tekst nie jest bombą podłożoną pod nieuczciwy biznes - już prędzej pod redakcję i dziennikarza. Także dlatego że organy ścigania i sądy mamy takie, jakie mamy, a ich indolencja w sprawach gospodarczych jest gigantyczna. Tak naprawdę jedynie w przypadku spółek giełdowych dziennikarz ma poczucie, że warto znaleźć tego zdechłego kota zakopanego w ogródku, gdyż coś z jego odkopania wyniknie.
JAN BAZYL LIPSZYC