Tydzień w gospodarce

Pewne nowe elementy do oceny najbliższej przyszłości wniósł przedstawiony w końcu ubiegłego tygodnia kolejny raport kwartalny Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. Szacunek wzrostu Produktu Krajowego Brutto w I kw. w stosunku do I kw. ub.r. o 2,3% wydaje się wprawdzie troszeczkę za optymistyczny (wyniesie przypuszczalnie 1-2%), ale statystyka często zaskakuje. Po tempie wzrostu PKB przekraczającym przed IV kw. ub.r. 5-proc. spadek tego tempa w IV kw. ub.r. do 2,8% i w I kw. br. do 2,3% świadczy również o poważnym osłabieniu gospodarki. Zwiększenie tego tempa do 3,5% w II kw., 4,7% w III kw. i 5,3% w IV kw. br. pozwoliłoby na zwiększenie PKB w br. o 4%, a w 2000 r. o 5,2%. Taki sam wzrost PKB w br. został przyjęty przez MF w wariancie aktywnym "Strategii finansów publicznych i rozwoju gospodarczego, Polska 2000-2010", za którym w drugiej połowie kwietnia opowiedzieli się przedstawiciele koalicji AWS-UW i KERM (w 2000 r. nieco wyższy, bo o 5,6%).Instytut zastrzegł się, że sprawdzenie się jego prognozy zależy od wielu warunków. Założył, że sytuacja międzynarodowa nie pogorszy się w sposób drastyczny, a popyt krajowy i zagraniczny będzie się w nadchodzących kwartałach br. i 2000 r. zwiększał. Instytut zakłada, że Polska będzie "stabilnym politycznie i gospodarczo krajem Europy Środowej". Należałoby sobie oczywiście życzyć spełnienia tego założenia.IBnGR obliczył, że deficyt budżetu państwa stanowi w I kw. 6,8% PKB. Prognozując w następnych kwartałach udział deficytu budżetu państwa w PKB kolejno na poziomie: 6,3; 2,3 i 3,2%, Instytut sugeruje w drugim półroczu znaczną poprawę. Wynikałaby z tego relacja deficytu budżetu państwa do PKB na poziomie 4% wobec 2,15% przyjętych w ustawie budżetowej.Potwierdza to fundamentalne znaczenie zaczynanej ponownie dyskusji nad podatkami. Powinna to być dyskusja od samego początku zarówno otwarta dla szerokiej publiczności, jak i głęboko profesjonalna. O nowych propozycjach MF wiemy mało. Wiemy tylko, że proponuje się w podatku od dochodów osobistych przejście od obecnych trzech do dwóch stawek: 17 albo 18% i 28 albo 29%, a w podatku dochodowym od osób prawnych mniej od obecnych 34%. Mógłbym bez dużego wysiłku przedstawić 10 innych propozycji i w równym stopniu niewiele by z tego wynikało.Słabością "Białej księgi" było niedostateczne przedstawienie celu zmian. Niższe stawki podatkowe są warunkiem konkurencyjności gospodarki, która musi się coraz bardziej otwierać i stawać w obliczu bezpośredniej konfrontacji ze znacznie od niej bogatszą w kapitał i technikę gospodarką Zachodu. Przy niskim poziomie naszych płac i usług społecznych nie jest natomiast łatwe - konieczne dla zapewnienia konkurencyjności gospodarki - obniżenie kosztu pracy i jednocześnie obciążenia fiskalnego gospodarki.Potrzebna jest otwarta profesjonalna dyskusja o krajowych oszczędnościach i inwestycjach. Racjonalne zróżnicowanie dochodów jest czynnikiem kreatywnym, źródłem właśnie krajowych oszczędności i inwestycji. Umożliwia zmniejszenie bezrobocia i znajdowanie pieniędzy na cywilizowane ograniczanie sfery ubóstwa.Tymczasem wciąż tracony jest czas na zderzanie się z egzotycznymi "teoriami" posłów Wójcika i Bieli oraz ministra Kapery o powszechnym uwłaszczeniu i prorodzinnej polityce podatkowej. Obawiam się powtórki z historii i pozostania w roku przyszłym z niewiele poprawionymi podatkami albo jeszcze pogorszonymi. Dlaczego odkłada się na później przedstawienie tych "szczegółów" obecnej propozycji podatkowej, które dotyczą zmian w ulgach podatkowych. Już wyobrażam sobie kolejne rundy dyskusji podatkowej z licznymi inicjatywami poselskimi, z których wynikają dziesiątki poprawek do poprawek.Na uwagę zasługuje jeszcze jedno ostrzeżenie IBnGR - cytuję: "odłożone koszty restrukturyzacji przemysłu ciężkiego, służby zdrowia i rolnictwa będą nadal (mowa o roku 2000) istotnym obciążeniem dla budżetu, kreującym napięcia inflacyjne i, w dalszej perspektywie, tendencje do wzrostu stóp procentowych i zahamnia wzrostu".

MAREK MISIAK