Martwy rynek niepubliczny

Po okresie większej aktywności, na regulowanym rynku akcji nie dopuszczonychdo obrotu publicznego w latach 1996-97 panuje marazm. Nic nie wskazujetakże na to, by rynek ten - przynajmniej w dającej się przewidzieć przyszłości- mógł ponownie się ożywić.

Zezwolenia na obrót papierami nie dopuszczonymi do obrotu publicznego posiada blisko połowa firm maklerskich. Część z nich nigdy nie prowadziła tej działalności na większą skalę, inne - po okresie nieco większej aktywności - znacznie ograniczyły swoją aktywność w tym segmencie rynku.Obecnie tylko kilka biur i domów maklerskich zajmuje się organizacją rynku niepublicznego. Inwestorzy muszą posiadać odrębny rachunek przeznaczony wyłącznie dla akcji spółek niepublicznych. Nie ma reguły co do wysokości pobieranych prowizji maklerskich. Np. w CBM WBK są one niższe niż na rynku publicznym, w BDM zaś - nieco wyższe. Zyski pochodzące z obrotu tymi papierami opodatkowane są na ogólnych zasadach, co stanowi dużą niedogodność.Okres swojej świetności rynek ten przeżywał po uruchomieniu programu NFI, kiedy niemal codziennie pojawiały się kwotowania walorów firm należących do programu. Akcjami tymi mogli jednak obracać (takie ograniczenia nakładała ustawa) wyłącznie pracownicy firm oraz NFI.- W najlepszym czasie organizowaliśmy rynek dla 53 spółek. Mimo tak dużej ich liczby, nigdy nie doszło do skonstruowania specjalnego indeksu, przede wszystkim ze względu na zróżnicowaną płynność i wielkość firm. Po 1996 r. obroty tymi papierami zdecydowanie spadły i teraz transakcje zawierane są już tylko sporadycznie - powiedział PARKIETOWI Waldemar Siewiera, dyrektor wydziału spółek niepublicznych BDM.Duże różnice występują także wśród spółek, których walorami handluje się w CBM WBK. - Kiedyś było ich ponad 20, teraz jest 19. Ciesząca się największym zainteresowaniem inwestorów Pollena Lechia Poznań była nawet notowana w systemie ciągłym. Dziś dla wszystkich firm pozostał już tylko kurs, ustalany w systemie jednolitym, który najczęściej wyznaczany jest raz na tydzień, a dla niektórych spółek nawet raz na miesiąc - stwierdziła Jolanta Matuszczak, specjalista ds. informacji i promocji CBM. Prawdopodobnie walory spółek niepublicznych przeszły z rąk drobnych udziałowców (którzy w czasie prywatyzacji nabyli je za darmo) do NFI, ewentualnie innych firm z branży, które zamierzały w ramach konsolidacji tworzyć większe grupy. Oznaczałoby to, iż rynek ten istniał właściwie tylko po to, by pracownicy przedsiębiorstw mogli pozbyć się akcji.

Adam Mielczarek