Okiem spekulanta

Dyletant to osobliwy człowiek, który znajduje zadowolenie w robieniu tego, czego nie umie - Paul Heyse.Trudno sobie wyobrazić współczesny sport bez udziału sponsorów. W zamian za napisy na koszulkach lub wejście do nazwy zespołu, mecenas musi wyłożyć odpowiednią kwotę, która pomoże drużynie wystartować w rozgrywkach. Mało jest jednak w naszym sporcie sponsorów, których można by określić mianem strategicznych - takich, co to po jednym sezonie nie uciekają z podwiniętym ogonem, wyprzedając przedtem co lepszych zawodników i prowadząc tym samym do upadku swojej drużyny.Za jednego z solidniejszych sponsorów uchodzi w polskiej piłce Amica z Wronek. Klub, którego wszyscy zawodnicy zatrudnieni są w dziale reklamy i marketingu firmy, stawiany jest (był?) za wzór dobrej organizacji, gdzie piłkarzom nigdy nie zalega się z wypłacaniem pensji i premii, na co nagminnie narzekają gracze innych zespołów. Jednym słowem, futbolistom nie pozostaje nic innego, jak biegać po zielonej murawie i dobrą grą reklamować lodówki i pralki. I patrząc na skład wronieckiej ekipy, można by przypuszczać, że drużyna, mająca w swoich szeregach wielu solidnych ligowych zawodników (grających niegdyś bądź obecnie w różnych reprezentacjach Polski) powinna być w czołówce ligowej tabeli. Tymczasem Amica Wronki zajmuje w niej 12. miejsce (na 16 drużyn) i ma tylko punkt przewagi nad strefą spadkową. A zapowiedzi działaczy już od wejścia drużyny do pierwszej ligi były co najmniej buńczuczne, za cel strategiczny zaś postawiono sobie zdobycie mistrzostwa Polski. Sęk jednak w tym, że Amica po pierwsze - chyba przeliczyła się ze swoimi możliwościami finansowymi, a po drugie - działacze dokonali pewnie tylu nieudolnych transferów (kupując np. podstarzałe "gwiazdki" naszego futbolu tylko po to, aby je później wyrzucić z klubu) i zmian trenerów, że można by tymi decyzjami obdzielić kilka ligowych drużyn. Przyglądając się poczynaniom działaczy, ciężko tak naprawdę rozstrzygnąć, czy klub ma być wizytówką i chlubą firmy - czy też tak sobie po prostu egzystować jako (drugo)ligowy średniak.Tego, co nie udało się na razie Amice, w jeden sezon dokonała myślenicka Telefonika. Kto jeszcze przed kilkoma miesiącami znał tę firmę, a dokładniej rzecz biorąc zakład pracy chronionej? Tylko fachowcy z branży. A teraz, po przeprowadzonych z rozmachem inwestycjach w Wisłę Kraków, o Telefonice mówi się głośno w całej Polsce. I to generalnie mówi się w samych superlatywach (no, może poza NIK-iem), bo firma zamierza dalej inwestować w Wisłę - tak, żeby piłkarze z logo Telefoniki bez wstydu mogli biegać nie tylko po krajowych boiskach.Wniosek z tego wszystkiego jest dość przykry: albo spółki giełdowe mają po prostu za mało pieniędzy, żeby w sferze sportowej zbudować coś, z czym można pokazać się na arenie międzynarodowej (lub przynajmniej wygrać naszą ligę), albo po prostu nie chcą poważnie angażować się w rozwój naszej piłki nożnej, ze względu na jej bardzo niski poziom (zwłaszcza w wydaniu klubowym). Dlatego mistrzem Polski na żużlu jest Polonia Jutrzenka Bydgoszcz, najlepsi siatkarze grają w Yawalu Jurajska AZS Bank Częstochowa (!), siatkarki w Nafcie Piła, poważny kapitał giełdowy zaś raczej nie jest zainteresowany naszą ligą futbolową.

TOMASZ JÓŹWIK