Kolejny rekord na Wall Street pokazuje, że rynek ten przestał reagować na wiadomości, które dawniej mogłyby przynajmniej na krótko schłodzić nastroje. Ani bombardowanie ambasady Chin, ani kolejny kryzys polityczny w Rosji, ani zmiana na stanowisku szefa finansów nie robią wrażenia na coraz gorętszym rynku. Powszechność opinii, że choć na obniżkę stóp nie ma już co liczyć, bo Fed nie zdecyduje się w bliskiej przyszłości na ich podwyżkę, sprzyja dalszemu wypiętrzaniu indeksu. Tylko rosnąca rentowność obligacji skarbowych skłania do ostrożności, ale zawsze można ją interpretować jako powodującą spadek cen wyprzedaż, mającą na celu przeniesienie środków na giełdę. Ta powszechność entuzjazmu i nieczułość na złe wieści wskazują, że bazowanie na sceptycyzmie co do bliskości korekty niekoniecznie musi się opłacić. Wobec wciąż trwającego za oceanem wzrostu, także i u nas po kilku dniach wahań rynek zaczyna się stabilizować. Co ważniejsze, nie doznaliśmy wyraźnego załamania po spadkach w Rosji. Miło skonstatować, że inwestorzy zagraniczni coraz wyraźniej rozróżniają te rynki. Dobrych informacji jest więcej - np. PKB na osobę przekroczył w 1998 r. 4 tys. USD. Choć duża w tym zasługa aprecjacji złotego, i w tym roku zapewne spadniemy poniżej tej wielkości, to informacja ta ładnie wpisuje się w oczekiwania odnośnie do podniesienia ratingu dla Polski.Niespodziankę, niekoniecznie miłą, mogą natomiast stanowić skutki coraz bardziej prawdopodobnego wprowadzenia przez UE ceł na nasz węgiel. Poziom cen, po jakich oferujemy zagranicy ten surowiec, powoduje, że jako podatnicy dokładamy do tego "pseudobiznesu" bardzo dużo. Nie ulega jednak wątpliwości, że przychody dewizowe z tytułu tej sprzedaży stanowią znaczącą pozycję w bilansie płatniczym. Może się więc zdarzyć, że korzystne z punktu widzenia gospodarki zatrzymanie tego procederu spowoduje w krótkim okresie pogorszenie salda obrotów i przełoży się na niepokój inwestorów zagranicznych.

.