ReżyserowanareakcjaobywateliChińskiejRepublikiLudowej nawłasne ofiarykonfliktuw Jugosławiimoże świadczyć o nerwowościPekinu wobecgroźbyosłabieniawzrostugospodarczegoi rosnącychapetytówspołeczeństwa.
Chińska trzecia droga jest w rzeczywistości dualnym modelem rozwoju gospodarczego, praktykowanym już zresztą kilkaset lat wcześniej. Podobnie jak w przeszłości, tak i teraz Chiny dojdą do punktu, w którym będzie należało dokonać ostatecznego wyboru między autarkią a demokracją, tak polityczną, jak i gospodarczą.Fenomenalny wzrost gospodarczy w Chinach, wynoszący ponad 10% PKB rocznie, nawet jeśli wątpić w jakość statystyk, dokonywał się w większej części w specjalnych strefach ekonomicznych usytuowanych w pasie wybrzeża. Obszar ten zamieszkuje ponad 200 mln ludzi wystawionych na wolnorynkowe mechanizmy gospodarcze. Migracja ludności z innych terenów jest kontrolowana i ograniczana. Dominującą formą własności jest własność prywatna, a zagraniczni inwestorzy korzystają z rozlicznych przywilejów podatkowo-administracyjnych. W rezultacie koszty siły roboczej pozbawionej osłony i gwarancji socjalnych są bardzo niskie. Z drugiej strony, nawet tak zaniżone płace są wyższe niż w innych regionach. Prowadzenie interesów polega więc na ustaleniach na szczeblu międzyrządowym i de facto zamówieniach publicznych, gwarantujących dostęp do chińskiego rynku czynników produkcji i rynku zbytu. Nie dziwmy się więc nieustającym wycieczkom prezydentów, premierów i ministrów do Chin. Inna sprawa, że z kimś niżej w hierarchii rządowej Chińczycy nie zechcą rozmawiać.Długotrwały wzrost gospodarczy cechował do niedawna wyłącznie gospodarki azjatyckie i gospodarkę amerykańską. O ile pierwszy model został zweryfikowany przez załamanie rozpoczęte w połowie 1997 r., o tyle gospodarka amerykańska nadal ma się bardzo dobrze. Azjatycki kryzys udowodnił bezspornie konieczność prowadzenia spójnej, przejrzystej i opartej na tych samych zasadach polityki gospodarczej państwa wobec wszystkich uczestników rynku. Koszty zamykania w USA instytucji finansowych obarczonych złymi długami (kryzys savings & loans z końca lat 80.) okazały się niewielkie i krótkoterminowe wobec totalnego bankructwa systemu finansowego w krajach Azji, w tym i Japonii. Podobnie miała się sprawa z prawdziwymi świętymi krowami przemysłu amerykańskiego. Na przykład przemysł samochodowy w USA z uwagi na poziom uzwiązkowienia i pogarszającą się jakość doświadczył wstrząsu wolnej konkurencji z Japonii i obecnie również ma się znacznie lepiej.Komunistyczna Partia Chin postanowiła na ostatnim zjeździe prywatyzować, restrukturyzować i urynkowić gospodarkę w tempie iście polskiej terapii szokowej. Nie oznacza to bynajmniej wyrzeczenia się interwencjonizmu państwa we wszystkich praktycznie dziedzinach życia. Oznacza to wyłącznie minimalizację kosztów na poziomie mikro- i makroekonomicznym, ponieważ budżet nie jest w stanie dłużej subsydiować pośrednio lub bezpośrednio poszczególnych branż i przedsiębiorstw państwowych. Utrzymanie wzrostu gospodarczego wymaga jednak znacznych inwestycji zagranicznych i dalszego otwarcia światowych rynków na chińskie produkty. Chiński rząd zrozumiał, że musi wejść do Światowej Organizacji Handlu, co wymaga w praktyce spełnienia nie tylko merytorycznych wymagań, ale i politycznej decyzji pozostałych członków organizacji. Inwestycje zagraniczne, szczególnie w branże będące przedmiotem największego zainteresowania Chin, takie jak telekomunikacja, energetyka jądrowa, elektronika i przemysł lotniczy wymagają zdjęcia politycznych restrykcji przez USA i UE. Dlatego też Chiny usilnie starają się wykorzystać każdą rozgrywkę polityczną dla celów ekonomicznych.W Chinach tak długo uda się zachować względny spokój społeczny, jak długo będzie można karmić społeczeństwo wzrostem gospodarczym. Jednak utrzymanie wzrostu wymaga okresów konsolidacji, a to może oznaczać, że dla chińskiego smoka jest tak naprawdę jedno wyjście, prowadzące do gospodarki rynkowej oraz demokratyzacji życia politycznego.
Rafał Antczak
Fundacja CASE