Kontrowersyjna społeczna inspekcja pracy

Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych jest przeciwna nowelizacji ustawy o społecznej inspekcji pracy w kształcie zaproponowanym przez posłów i będzie dążyć do zmiany projektu - zapowiedziała wczoraj szefowa PKPP Henryka Bochniarz. Konfederacja jest drugą - po Business Centre Club - organizacją przedsiębiorców, która negatywnie wypowiedziała się na ten temat.- Proponowany projekt to nowelizacja ustawy z 1983 r., a więc przyjętej w czasie stanu wojennego - mówiła wczoraj Henryka Bochniarz. - Sam tryb powstania projektu i dyskusji nad nim budzi nasz radykalny sprzeciw - dodała. Gdyby ustawa została przyjęta, to - jak mówią przedstawiciele PKP - przedsiębiorcy "zyskaliby" kolejne obciążenie.W myśl proponowanych rozwiązań każdy pracodawca, nawet w najmniejszej firmie, musiałby zapewnić przeszkolenie pracownikowi, który aspirowałby do funkcji inspektora, a po powołaniu go na to stanowisko zwolnić go z obowiązku świadczenia pracy przez 8 godzin miesięcznie. Pracownik-inspektor nie traciłby prawa do wynagrodzenia za owe 8 godzin i przysługiwałby mu dodatek z tytułu pełnienia funkcji (5% pensji).W ciągu trwania kadencji (4 lata) i w rok po jej zakończeniu pracownika-inspektora nie można zwolnić. Z funkcji można go odwołać tylko na wniosek wszystkich organizacji związkowych działających w firmie bądź jednej piątej pracowników. Społeczny inspektor pracy zyskałby szerokie kompetencje - według PKPP - wykraczające poza obszar przestrzegania warunków i higieny pracy. Gdyby ustawa weszła w życie, wzmocniłaby też pozycję związków zawodowych w zakładzie - bo to one mają powoływać inspektora.- Jest to sposób na powołanie paralelnych struktur do związków zawodowych. Zakres działalności inspektora wykracza daleko poza to, co określane jest warunkami i higieną pracy. Inspektor będzie miał w niektórych przypadkach uprawnienia podobne do uprawnień szefów związków zawodowych - uważa H. Bochniarz.Jak mówią przedstawiciele Konfederacji, przedsiębiorcy nie negują potrzeby powoływania przedstawicieli załóg, którzy patrzyliby pracodawcom na ręce i czuwali nad przestrzeganiem higieny pracy. Jej zdaniem, wymaga to nowych uregulowań prawnych, które byłyby współtworzone przez organizacje pracodawców. - Jak można poprawiać coś, co powstało w 1983 r. Ktoś chce naprawiać przepis, który jest nie do naprawienia - mówił Witold Zaraska, przewodniczący rady głównej PKPP. - Obowiązywał on w zupełnie innych czasach i nie przystaje do warunków gospodarki rynkowej.

MAREK CHĄDZYŃSKI