Ułomny rynek przejęć
Nie słabnie ruch na naszym rynku przejęć firmi choć opadły związane z tym niedawne wielkie emocje, jak choćbydotyczące walki o BIG-BG, to zapewne czeka nas jeszcze wiele wrażeń. Trwają wezwania na sprzedaż akcji Izolacji Zduńska Wola, Instalu Poznań, Animeksu, udział w Kruszwicy zwiększa Cereol Holding. Po podziale wpływów na rynku NFI dokonują się w poszczególnych funduszach zmiany firm zarządzającychi składów rad nadzorczych, czyli odbywa się przejmowanie władzy.Do tej pory, przy okazji dokonujących się na naszym rynku przejęć kontroli nad giełdowymi firmami przez nowych inwestorów strategicznych, dyskusja koncentrowała się na kilku zaledwie zagadnieniach. Należały do nich przede wszystkim pobudzająca wzrosty kursów akcji poszczególnych spółek rola ogłaszanych i domniemanych wezwań, następnie zaś problem nierównego traktowania dotychczasowych posiadaczy walorów i wykorzystywania różnych chwytów do kupowania akcji po cenach znacznie niższych niż aktualny kurs giełdowy bądź też wreszcie przejmowania kontroli nad spółką bez ogłaszania wezwania, czyli ograniczając możliwość pozbycia się akcji przez część akcjonariuszy, na ogół posiadających niewielkie pakiety.Znacznie rzadziej mówiono o korzystnym wpływie przejęć na giełdową koniunkturę, czemu zresztą trudno się dziwić, gdyż dość szybko okazało się, że zagrożenia przeważają nad korzyściami. Pomijając już oczywiste ryzyko związane z możliwością wycofania spółki będącej obiektem przejęcia z obrotu publicznego i giełdowego, zwracano uwagę na fakt, że po objęciu kontrolnego pakietu akcji przez inwestora strategicznego, zainteresowanie jej walorami ze strony innych uczestników rynku radykalnie maleje. Ta niechęć do inwestowania w spółkę po przejęciu wydaje się z punktu widzenia teorii nieco irracjonalna. Oczywiście, w pierwszym okresie pojawia się niepewność, co nowy właściciel z firmą zrobi, jednak w dłuższej perspektywie obecność inwestora strategicznego powinna zachęcać do nabywania akcji. Co zatem sprawia, że w naszych warunkach prawidłowość ta nie działa? Znaczną część winy za ten stan rzeczy ponoszą właśnie owi inwestorzy strategiczni, którzy nawet jeśli nie straszą wycofaniem akcji z obrotu, to z pewnością zniechęcają stosowaną polityką informacyjną, polegającą w największym skrócie na braku informacji o swoich działaniach i zamiarach oraz ograniczaniu się w tym zakresie do niezbędnego minimum. Takie postępowanie potęguje obawy i powoduje, że rynek o spółce zapomina. Maleje płynność obrotu, a jeśli firm takich na parkiecie jest wiele, to giełda "siada", tracąc znaczenie i szanse na rozwój.Instytucje regulujące rynek dostrzegły te zagrożenia i starają się im przeciwdziałać. Nie należy jednak zapominać, że przejęcia firm mogą pełnić bardzo istotne funkcje zarówno w skali poszczególnych spółek, jak i całej gospodarki. To oczywiście znów teoria, która sprawdza się jednak na rynkach rozwiniętych, gdzie liczba fuzji i przejęć jest ogromna. Wydaje się więc, że przed przejęciami ochronić się nie da i istota zagadnienia nie polega jedynie na tym, by je utrudniać, lecz by wprowadzić takie mechanizmy, dzięki którym korzyści wyraźnie przeważą nad zagrożeniami. Wszak nie sposób zrezygnować z uczestnictwa w procesie globalizacji, nie skorzystać z szansy przyspieszenia rozwoju wielu polskich firm, dzięki pozyskiwaniu inwestorów zagranicznych. Dlaczego wreszcie nie wykorzystać w praktyce mechanizmu polegającego na tym, że przejęcia mogą racjonalizować procesy zarządzania firmami z korzyścią dla rynku, a także wszystkich, a nie tylko wybranych akcjonariuszy.Aby wykorzystać te potencjalne korzyści, trzeba jednak opracować cały system regulacji, obejmujących nie tylko ograniczenia administracyjne, ale także różnego rodzaju mechanizmy, które ucywilizowałyby nasz ułomny w tym zakresie rynek, ograniczając nieco zakres swobody działania, jaką przejmujący mają obecnie. Trudno bowiem liczyć, że sam rynek da sobie radę z rozwiązaniem większości problemów.Przy okazji tych rozważań warto bacznie obserwować to, co będzie się działo w narodowych funduszach inwestycyjnych. Wydaje się bowiem, że następują w nich bardzo interesujące zmiany, zmierzające do usprawnienia zarządzania przez nowych właścicieli, którzy przejęli nad nimi kontrolę. Jeśli rzeczywiście nowym firmom zarządzającym uda się doprowadzić do istotnej restrukturyzacji i poprawy wyników funduszy, a przy tym korzyści z tego odniosą także pozostali akcjonariusze - będzie to dowód na słuszność tezy, że przejęcia mogą być pożyteczne.
ROMAN PRZASNYSKI