Od kilkunastu sesji rynek porusza się w trendzie horyzontalnym pomiędzy 15 500 a 16 000 punktów przy stosunkowo małych obrotach. Wydaje się, że aktywność na rynku akcji jest raczej niewielka i tylko częściowo można ją tłumaczyć nadchodzącym "sezonem ogórkowym". Głównym powodem takiego stanu rzeczy wydaje się brak świeżego i silnego kapitału, który miałby siłę wypchnąć rynek do góry, a z drugiej strony, obecny poziom cen raczej nie skłania do sprzedaży. W rezultacie mamy mały popyt, małą podaż, marny obrót i stosunkowo mało ciekawe sesje. W zasadzie polski rynek obecnie radzi sobie sam, bez większego zaangażowania zagranicy, ale bez jej udziału trudno raczej oczekiwać trwałych wzrostów. Można więc podejrzewać, że weszliśmy w fazę, gdzie być może wszystko, na co giełdę będzie w tej chwili stać, to trend horyzontalny. Zastanawiając się nad tym, kiedy ten kapitał miałby się pojawić, wydaje się, że, niestety, nieprędko. Na efekt wchodzenia w akcje przez rodzime fundusze emerytalne trzeba trochę poczekać i tak naprawdę może mieć to istotny i trwały wpływ na polską giełdę dopiero za ładnych kilkanaście miesięcy. Także stosunkowo sprzeczne sygnały dotyczące sytuacji makroekonomicznej Polski raczej na razie zniechęcają inwestorów zagranicznych do zajmowania poważnych pozycji w naszym kraju.Pozytywnym aspektem, na który warto zwrócić uwagę, jest brak dużych emisji na rynku pierwotnym. Paradoksalnie można to zjawisko interpretować pozytywnie. Być może zarządzający są przekonani, że obecne możliwe do uzyskania poziomy cenowe nowych emisji są, ich zdaniem, znacznie niższe od potencjałów i rzeczywistej wartości spółek. To dobrze, bo zarówno gospodarka, jak i rynek akcji to tak naprawdę oczekiwania, i to one napędzają koniunkturę.
.