Rekordowe poziomy indeksów (w ujęciu 52-tygodniowym) oraz głównych lokomotyw rynku, wyczekiwanie na decyzję Fed o ewentualnym podwyższeniu stóp procentowych oraz koniec półrocza powinny w najbliższym czasie zaowocować zahamowaniem tempa wzrostów. Z punktu widzenia wykresów historycznych najbliższa głębsza korekta powinna "przytrafić się" rynkowi dopiero, gdy WIG dotrze w okolice 18 000 pkt., nie należy jednak już teraz zapominać o kilku negatywnych zjawiskach.Polska gospodarka wraca wprawdzie powoli "na tory" 5-proc. wzrostu (z optymizmem trzeba jednak poczekać na wyniki kolejnych miesięcy), ale po raz kolejny stoi przed niebezpieczeństwem "wywrotki" z powodu rosnącego deficytu bilansu handlowego. Drastyczny spadek obrotów bazarów (przekraczający w niektórych przypadkach 50%), "dziura" w budżecie oraz rosnący popyt na złotego sprawiają, że deficyt bilansu handlowego może przekroczyć magiczny poziom 6% PKB. Na fakt ten nerwowo zareagowałby napływający do nas obecnie zagraniczny kapitał spekulacyjny, a to mogłoby niebezpiecznie zachwiać rynkiem walutowym. Pozostaje wierzyć, że koniunktura w Niemczech rzeczywiście poprawia się w tempie nadspodziewanie dobrym, a konieczność uzupełnienia arsenału NATO i odbudowa zniszczeń w Jugosławii przyczynią się do dalszego zdynamizowania popytu w Europie.Wzrost niepewności wśród inwestorów wywoływać mogą również "bitwy podatkowe". Rozstrzygnięcie tej mniejszej pomiędzy fiskusem a bankami (o uznanie rezerw na kredyty wątpliwe jako kosztów) nie pozostanie bez wpływu na nagłaśniany efekt obniżki stóp rezerw obowiązkowych. Większa bitwa (o kształt systemu podatkowego na najbliższy rok) zakończy się zapewne kolejnym kroczkiem w tył, choć tym razem UW grozi rozpadem koalicji.
.