Co lepsze aktywa

Na warszawskiej giełdzie panuje byk. Przyszedł dość niespodziewanie, ale zadomowił się na dłużej. Akcje, a wraz z nimi indeksy, systematycznie rosną. Trudno ocenić, jak wysoki będzie zakres tej zwyżki - kolejne techniczne bariery są przez rynek pokonywane, a spodziewane korekty nie następują. Jeżeli uda się utrzymać obecne tempo wzrostu, wówczas pod koniec roku powinien zostać pokonany historyczny rekord indeksu WIG.Główną siłą wzrostów jest to, że są one... stosunkowo powolne. Brak gwałtownych i spektakularnych zwyżek powoduje, że inwestorzy nie są skłonni do równie gwałtownego zamykania pozycji. Wyjątkiem są zwyżki spowodowane kolejnymi wezwaniami do sprzedaży akcji. Po zamknięciu pozycji pieniądze nie wypływają z rynku - w większości są one reinwestowane w inne walory.Pieniądze, które napływają na giełdę, nie są wyłącznie środkami inwestorów branżowych zainteresowanych przejęciem pakietów kontrolnych w spółkach, które działają w szczególnie atrakcyjnych sektorach. Można jednak wprowadzić nowy wskaźnik - WIG-Wezwania, z uwzględnieniem cen już proponowanych, przez kupujących oraz cen spodziewanych w przypadku przyszłych, ewentualnych wezwań. Być może umiejętne oszacowanie takiego wskaźnika, pomoże ocenić zasięg wzrostów indeksów. Teraz wszyscy oczekują z niecierpliwością pierwszych transakcji dokonanych przez powszechne towarzystwa emerytalne. Zarządzający tymi funduszami mają poważny dylemat - czy kupować akcje, czy czekać na ich ewentualny spadek. Jest to problem, z którym spotkał się każdy, kto się spóźnił i "nie wsiadł do pociągu". Należy się spodziewać, że w dużej części dotychczasowe wzrosty były spowodowane kupowaniem akcji przez inwestorów, którzy zamierzają je oddać funduszom.Wszystkie opisane elementy są z pewnością dobrze znane czytelnikom. I z pewnością większość z nich została wykorzystana w ich średnio- i długoterminowych strategiach inwestycyjnych. Jest jednak jeden zastanawiający element, którego niewątpliwie nie przewidzieli - wcześniej dobrej koniunkturze na giełdzie towarzyszyła dobra koniunktura na rynku pierwotnym. Teraz nie dzieje się nic.Jedyną nową ofertą jest emisja akcji spółki Clif. Jest to jednak bardzo mała emisja - 300 tys. walorów po 10 złotych. I to wszystko. Pozostałe firmy zrezygnowały z emisji bądź je przesunęły, jeszcze innym zaś nie udało się ich "zamknąć".Insbud Mława wprowadził do publicznego obrotu tylko akcje oferowane w publicznej ofercie. Gdy oferta nie doszła do skutku, okazało się, że decyzja KPWiG o ich wprowadzeniu do publicznego obrotu jest bezprzedmiotowa i spółka przestała być spółką publiczną. Z lektury prospektu wynika, że to rozwiązanie mogło być dla tej spółki dość korzystne, gdyż inwestorów zainteresowałyby zasygnalizowane w prospekcie jej powiązania z Insbudem Warszawa oraz klubem sportowym Warszawianka. Spółka Stalexport Centrostal Warszawa nie opublikowała nawet prospektu. Emisja nie została przeprowadzona i firma również straciła publiczny charakter.Wchodzące w skład Grupy Kapitałowej Animexu Mazury przesuwały emisję, przesuwały, aż w końcu z niej zrezygnowały. Emisję przesunął również Libet. Spółka tłumaczy, że nie uzyskała interesującej ceny i nie mogła uzyskać porozumienia z potencjalnym subemitentem usługowym. Nieco wcześniej z przeprowadzenia emisji zrezygnowały Centrozap i Fameg.Najprawdopodobniej lista byłaby dłuższa, ale KPWiG nie dopuszcza do publicznego obrotu kolejnych spółek. Częściowo może być to "luka czasowa", spowodowana istotnymi zmianami wymogów informacyjnych, obowiązujących przy sporządzaniu prospektu. W dużej mierze może to być spowodowane zawieszeniem prac przy sporządzaniu prospektów lub wręcz wycofywaniem wniosków.Warto jednak zwrócić uwagę, że niektóre oferty cieszą się znacznym zainteresowaniem inwestorów. Jest to wyraźnie ukierunkowany popyt - handel, media i nowe technologie.Brak zainteresowania pozostałymi firmami może być częściowo związany z doświadczeniami inwestorów. Niestety, zbyt często były to złe doświadczenia - po emisji okazywało się, że prognoza nie zostanie wykonana, zarząd zaś i główni akcjonariusze po "skoku na publiczną kasę" nie chcą się nią z nikim dzielić. Takich ofert było bardzo dużo i nikt nie ma zamiaru księgować kolejnych strat. Płacą za to teraz (często niesłusznie) kolejne spółki wybierające się na giełdę.

ARTUR SIERANT