Krajowemu rynkowi z coraz większym trudem przychodzi udawanie, że perspektywa podjęcia przez Fed czwartej już w ciągu minionych 3 lat próby ochłodzenia gospodarczej koniunktury w USA jest całkiem obojętna dla wyceny polskich akcji. Osiągnięta we wtorek przez WIG wartość 17 000 pkt. jest odległa zaledwie o 4 proc. od kluczowego oporu, wyznaczonego przez szczyt indeksu z lipca ubiegłego roku, poprzedzający 40-proc. załamanie wywołane bankructwem Rosji. O kilka procent wyżej znajduje się strefa oporu, utworzenia przez trzy maksima WIG-u, ustanawiane powyżej 18 000 pkt. w lutym '97 - marcu '98. Z technicznego punktu widzenia nie jest to raczej poziom cen akcji zachęcający do ich intensywnej akumulacji.Oczywiście wykazywana w ostatnich tygodniach siła naszego rynku akcji wynika z rosnących oczekiwań na kontynuację ożywienia gospodarczego, którego pierwsze symptomy można było znaleźć w ostatnich statystykach produkcji przemysłowej. Kalkulacje te są jak najbardziej uzasadnione i potwierdzone przez zbliżone oczekiwania w krajach UE, do których trafia ponad 70 proc. polskiego eksportu. Problem, niestety, polega na tym, czy to, napędzane historycznie niskim poziomem stóp procentowych w krajach UE i wspieranie słabym euro, ogólnoeuropejskie ożywienie zdoła przetrwać 4 kw. br., kiedy powinny o sobie dać znać pierwsze efekty oczekiwanego zaostrzenia polityki pieniężnej w USA. W swym ostatnim wystąpieniu Greenspan jednoznacznie dał do zrozumienia, że - zdaniem Fed - gospodarka USA może w sposób bezinflacyjny rozwijać się w tempie 3 proc. rocznie. Jeśli uwzględnić zanotowane w USA w I kw. tempo wzrostu PKB (+6 proc.), to można racjonalnie obawiać się, czy konieczne do "zdjęcia" nadwyżkowych 3 proc. restrykcje monetarne Fed nie okażą się ostatecznie zabójcze dla odradzającej się koniunktury gospodarczej w UE, a zatem i w naszym kraju.

.