Jeszcze o "Porządkach w kurniku"
Nawiązując do felietonu red. Artura Sieranta "Porządki w kurniku", który ukazał się w PARKIECIE nr 121 z 26-28 VI 1999 r., informujemy, że doniesienia zarówno na temat "Pasztetu belgijskiego", jak i informacji dotyczącej naszej firmy w pozostałej części artykułu, mijają się z prawda. Poniżej odniesiemy się tylko do "Pasztetu belgijskiego", pozostawiając resztę bez komentarza.Pragniemy wyjaśnić, że kilka lat temu, wprowadzając na rynek nową konserwę, postanowiliśmy nawiązać do tradycji znakomitych pasztetów belgijskich, znanych z niepowtarzalnego, charakterystycznego smaku, odmiennego od dotychczas produkowanych u nas. Takie więc jest pochodzenie nazwy "Pasztet belgijski", który poza nią nie ma z Belgią nic wspólnego. Wszystkie komponenty używane do jego produkcji, począwszy od kurcząt, a skończywszy na przyprawach i opakowaniu, pochodzą od naszych krajowych producentów.Sprzedaż tego produktu wyniosła w kwietniu br. 21 ton, w maju - 30 ton, a do połowy czerwca sprzedaliśmy ok. 14 ton, tak więc spadku sprzedaży nie notujemy. Afera dioksynowa, powodując niepokój na rynku drobiarskim i nie tylko, przyczyniła się do zdecydowanej poprawy w sprzedaży drobiu i była czynnikiem marketingowo pozytywnym dla firmy Drosed SA.Belgia, w związku z aferą dioksynową, pozostaje Belgią, Drosed natomiast pozostaje przy nazwie "Pasztet belgijski", którego produkcję będziemy kontynuować ze względu na niesłabnące zainteresowanie rynku.W związku z powyższym prosimy o zamieszczenie sprostowania zgodnego z naszymi wyjaśnieniami. Chętnie udzielimy wszelkich dodatkowych informacji, jeżeli autor felietonu uzna je za potrzebne.
Prezes Zarządu Drosed SA
RYSZARD PIETKIEWICZ
Od autora: