Ocena wyników OFE

Zdaniem Krzysztofa Lutostańskiego, prezesa zarządu Izby Gospodarczej Funduszy Emerytalnych, jego apel adresowany w imieniu zarządu Izby do prezesów PTE (pisaliśmy o tym w PARKIECIE nr 130) miał powstrzymać nerwowe reakcje zarządzających, które pojawiły się po pierwszych tygodniach inwestowania funduszy.- Obecna sytuacja funduszy jest przejściowa i wywołana kłopotami, które znikną za kilka miesięcy. Dlatego nie mamy do czynienia z zafałszowanym obrazem inwestycji funduszy, ale pojedynczymi wypowiedziami, które nie służyły należycie kształtowaniu właściwego obrazu. Wyniki należy komentować i należy o nich mówić, ale nie poprzez podważanie ich wiarygodności. Tym bardziej gdy zarzuty nie mają udokumentowanych podstaw - twierdzi Krzysztof Lutostański.Zdaniem prezesa, problem w tym, że każdy z funduszy miał przygotowaną własną strategię inwestycyjną, która opierała się na założeniu, że do funduszy wpłynie około 5 mln zł składki. Natomiast przekazy w wysokości 5 tys. zł wywołały szok, a zamiast strategii inwestycyjnej należało zastosować taktykę. Nie wszystkie fundusze zareagowały tak samo. Część szefów OFE liczyła zapewne na szybką poprawę, a część miała wewnętrzne procedury, które uniemożliwiały szybką zmianę zasad działania. Początek inwestycji funduszy emerytalnych był zatem nierówny.- Po kilku tygodniach proces inwestycyjny wygląda bardzo podobnie we wszystkich funduszach. Jednak zarządzający znów stoją przed następnym wyzwaniem, gdyż przesłane obecnie środki, aczkolwiek dalekie jeszcze od tych, jakie być powinny, nie pozwalają na dalsze stosowanie dotychczasowej taktyki. Nowe wyzwanie polega na tym, że znowu należy przechodzić od taktyki do strategii, ale problem w tym, w jakim tempie i w jaki sposób - zaznacza Krzysztof Lutostański.W przyszłości, gdy fundusz będzie dziennie miał w obrocie jedynie 0,5% swoich aktywów, osiąganie takich wyników nie będzie możliwe. Dzisiaj jest w stanie obrócić całymi swoimi aktywami. Można zatem wyszukiwać takie nisze na rynku, gdzie za 15, 20, 30 tys. można kupić papier dający ponadprzeciętne rentowności. Gdy natomiast fundusz będzie dysponował 30 mln zł aktywów, to zarządzający nawet nie zwróci na nie uwagi. Dlatego, zdaniem prezesa, nie ma powodów, by kwestionować wyniki.Edward Szczytowski, wiceprezes zarządu PTE PKO/Bankowy, odpowiedzialny za inwestycje, twierdzi, że przy tak niskich aktywach, które niekiedy starczały wyłącznie na jedną obligację, nie można było rozpocząć budowy portfela.- Postanowiliśmy obracać całymi aktywami, gdyż przy agresywnym podejściu do inwestowania w tym okresie można było osiągnąć ponadprzeciętne wyniki. Dlatego zwrot z naszego portfela i zwrot osiągnięty na oprocentowaniu i zysku kapitałowym z transakcji są w tym czasie zbieżne. Zyski z nadpłaconych pieniędzy przez ZUS również podwyższały wynik. Gdy natomiast mieliśmy więcej pieniędzy niż kilkadziesiąt tysięcy złotych, zaczęliśmy budować portfel akcji, na którym mamy bardzo pozytywne wyniki. Rynek dosyć korzystnie zachowuje się w ostatnich tygodniach, na wszystkich pozycjach mamy zysk, a na niektórych nawet kilkanaście procent w skali miesiąca, co istotnie zwiększa wpływ na wynik. Dlatego też takie wyniki można było osiągnąć. Nie trzeba specjalnych, nadzwyczajnych działań - twierdzi wiceprezes.Wiceprezes przyznał, że w portfelu funduszu pod koniec czerwca znajdowało się około ponad 12 proc. akcji. Największą pozycję miały akcje Telekomunikacji Polskiej i PBK.

Anna Garwolińska