Kryzys w przemyśle cukrowniczym
Kampania cukrownicza w sezonie 1999-2000 możew ogóle się nie rozpocząć - uważa MinisterstwoRolnictwa. Posłowie chcą, by NIK ustaliła, ktoodpowiada za zapaść w przemyśle cukrowniczym.
Podczas posiedzenia sejmowej Komisji Rolnictwa padały też inne wnioski, np. o postawienie przed Trybunałem Stanu ministrów rolnictwa i skarbu oraz prezesów podległych im agencji. To ich właśnie parlamentarzyści obarczają winą za dwuletnie opóźnienie prywatyzacji cukrowni i doprowadzenie na skraj bankructwa.Pod kreskąGdyby kampania nie odbyła się, z torbami poszłoby kilka tysięcy plantatorów, którzy już w tej chwili dostają z kilkumiesięcznym opóźnieniem należności za dostarczany cukrowniom towar. Gdyby nawet cukrownie zaczęły skupować buraki od 1 października, to ich problemy z regulowaniem należności mogą się pogłębić. Z danych resortu rolnictwa wynika, że wskaźnik płynności finansowej zakładów cukrowniczych w ub.r. spadł do 1,05, podczas gdy minimalna jego wielkość wymagana przez banki przy udzielaniu kredytu wynosi 1,20. Suma zobowiązań krótkoterminowych wyniosła w 1998 r. 299 mln zł i przekroczyła wartość majątku obrotowego.Straty cukrownie wykazują od 1997 r. - rok temu sięgnęły one 6,8% przychodów. Stąd główne (według resortu) problemy cukrowni - brak pieniędzy na wypłaty wynagrodzeń, niedostateczna ilość środków do przeprowadzenia kampanii, zagrożenie, że faktycznymi kredytującymi staną się rolnicy, którym zakłady nie zapłacą za surowiec. Cukrowniom grozi też przejęcie przez banki za nie spłacane kredyty, a na dodatek Ministerstwo Skarbu, które jest ich właścicielem, będzie miało problemy, aby je korzystnie sprywatyzować.Za słodkoWszystkiemu winna duża nadwyżka cukru na rynku, szacowana przez niektórych na 0,5 mln ton. W pewnej mierze odpowiedzialność za obecną sytuację ponoszą sami cukrownicy, którzy zabiegali o zwiększenie tzw. kwoty A, czyli dopuszczalnej ilości cukru produkowanego na rynek krajowy. M.in. dzięki tym naciskom rząd ustalił kwotę A na poziomie 1,65 mln ton (potem nieznacznie ją obniżył - do 1,63 mln). Przed 1997 r. kwota A wynosiła 1,5 mln ton.Teoretycznie sprawę rozwiązałby subsydiowany eksport. Teoretycznie, bo zakres dotowanej sprzedaży za granicę reguluje umowa między Polską a WTO. W kampanii, która być może rozpocznie się z początkiem października, będzie można dotować zaledwie 104,4 tys. ton (jest to tzw. kwota B).Pozostaje jeszcze skup interwencyjny przez Agencję Rynku Rolnego. Ale i w tym przypadku ARR ma związane ręce - skupionych zapasów nie uda się sprzedać na "zapchanym" rynku krajowym. Na dodatek ewentualna sprzedaż z agencyjnych zapasów powinna następować po cenie minimalnej (1,71 zł za kilogram) ustalanej przez rząd. ARR z założenia sprzedaje ze stratą, cena byłaby więc niższa. To mogłoby zmusić cukrownie do łamania prawa, bo starałyby się nadążyć z ceną za agencją. - Gdybyśmy zaś zastosowali metodę, polegającą na skupowaniu przez ARR, która potem sprzedawałaby towar na eksport, to zarzucono by nam ukryte sybsydiowanie eksportu. Bylibyśmy wtedy narażeni na retorsje - uważa Henryk Wujec, wiceminister rolnictwa. Według niego, polityka utrzymywania wysokiej kwoty A była błędem. Zapowiedzią jej zmiany są ustalenia KERM-u, który zaproponował, aby w kampanii 2000-2001 obowiązywała kwota 1,52 mln ton.
MAREK CHĄDZYŃSKI