Można stwierdzić, że wszystko wróciło do normy, o ile normą można nazwać obroty na głównym parkiecie wynoszące niewiele ponad 100 mln zł (co prawda, bez BIG-BG) i liczbę zleceń, która nie może pobudzić rynku do większego wzrostu. Po wtorkowym załamaniu indeksów, szczególnie WIG20, na wczorajszej sesji "musiało" nastąpić odreagowanie. Wzrosty nie były jednak już tak spektakularne, jak wtorkowe spadki. Wydarzeniem sesji była z pewnością oferta kupna na walorach BIG-BG, którego zachowanie, chociaż jest nieprzewidywalne, to w obecnej sennej sytuacji daje inwestorom chociaż mały dreszczyk emocji giełdowych.Jeszcze niedawno komentatorzy wskazywali na siłę naszego rynku w kontekście spadków na Wall Street, a tymczasem sytuacja na GPW nie zmienia się także podczas ożywienia na rozwiniętych rynkach. Po opublikowaniu informacji o zgodnym z przewidywaniami analityków wzroście wskaźnika cen konsumenckich w USA, inwestorzy na Zachodzie uznali, że nie ma zagrożenia wystąpienia nadmiernej inflacji w Stanach Zjednoczonych. Pozytywnym sygnałem był także spadek 30-letnich obligacji do poziomu 6,05%. Te informacje spowodowały lekką poprawę nastrojów w USA i Europie Zachodniej, jednak nad Wisłą pomimo to w dalszym ciągu niewiele się dzieje. Obserwując ostatnie sesje, można dojść do wniosku, że na rynku po stronie kupna obecny jest głównie krajowy spekulacyjny kapitał, a każdy wzrost cen akcji jest okazją dla inwestorów do zamykania pozycji. W takiej sytuacji należy spodziewać się, że kolejne spadki są nieuchronne i będą wywołane nie tyle przez stronę podażową, ile przez brak strony popytowej. Przynajmniej na razie sytuacja na zagranicznych giełdach, a tym bardziej stan rodzimej gospodarki nie są w stanie wytworzyć impulsu, który pozwoliłby na powrót rynku do tendencji wzrostowej.

.