W pobliżu gospodarki
Zauważyliście Państwo, jak wiele jest w polskiej gospodarce podobieństw pomiędzy rolnictwem a górnictwem? Pozornie wydawałoby się, że te rodzajeaktywności gospodarczej dzieli wszystko, może poza tym, że jedna i druga ma jako zasadniczą materię działania to, co mamy pod nogami. Ale i tu różnice są ogromne.
Rolnik pracuje na samej powierzchni ziemi, w słońcu, wietrze, deszczu itp. Górnik natomiast w jej wnętrzu, niekiedy kilometr lub więcej w pionie od rolnika, w ciemności i gorącu. Obaj mogą pracować równocześnie w tym samym, geograficznie rzecz biorąc, miejscu, oddzieleni od siebie paruset metrami skał i ziemi, nie wiedząc o swej obecności.Górnictwo jest w całości państwowe i jeszcze jakiś czas, być może dosyć długo, takie pozostanie. Rolnictwo za to w ogromnej większości jest prywatne i nic nie wskazuje, by ten stan miał się zmienić. Górnicy na własne potrzeby zużywają znikomy promil tego, co wyprodukują. Olbrzymia większość rolników produkuje wyłącznie na własne potrzeby lub sprzedaje niewielki procent swej produkcji. I tak dalej - różnice można by mnożyć w nieskończoność.Gdzież tu mowa o podobieństwach, spytacie Państwo? A jednak! są one tak zasadniczej natury, że z ekonomicznego, (a także, co być może ważniejsze, politycznego) punktu widzenia można śmiało mówić o bliskim pokrewieństwie.Najgorętszym problemem w rolnictwie jest obecnie zboże, ale w równej mierze dotyczy to np. wieprzowiny, mleka, buraków cukrowych itd. Rolnikom, a raczej rolniczym związkom zawodowo--politycznym i rządowi udało się doprowadzić do sytuacji, w której rynek nie ma wpływu na ceny płacone rolnikom przez rządowe agendy. Płacą one więcej, niż gotów jest płacić rynek.Cena węgla w kraju (o eksporcie lepiej nie mówić) jest niższa niż koszty produkcji, tak więc do kopalń, podobnie jak do rolników, trzeba dopłacać z budżetu.Mamy więc podobieństwo pierwsze - z naszych podatków dopłacamy do obu dziedzin gospodarki. Stwierdzenie Andrzeja Krzysztofa Wróblewskiego z ostatniej "Polityki" "wszyscy jesteśmy górnikami" można więc śmiało rozciągnąć na rolnictwo. Dopłaty te nieustannie rosną i zagrażają budżetowi. Przyczyna tego stany rzeczy jest nader zbliżonej natury - od dziesięciu lat żaden rząd nie stworzył i nie próbował nawet zrealizować programu dla tych dziedzin gospodarki. Jedyne co rosło w siłę, to związki zawodowe górników i rolników, które po równo uważają, że to państwo powinno rozwiązywać ich problemy, czyli dopłacać do tego, co robią.I jedni, i drudzy uważają też, że najlepszą metodą dochodzenia swego są z jednej strony polityczne naciski, z drugiej, szantaże i uliczno-szosowe demonstracje, nie stroniące od użycia siły. I jedne związki, i drugie nie za bardzo (rolnicze mniej, trzeba przyznać) przejmują się przy tym prawem.Wkład rolników i górników do wspólnego garnka (kolejne podobieństwo) jest więcej niż skromny. Rolnicze składki i podatki są raczej symboliczne, a górnicy systematycznie zalegają z płaceniem tego, co powinni. Za to dopłaty do nierentownych kopalń systematycznie rosną. Tak jak dopłaty do rolnictwa.Wśród rolników i górników rozpowszechnione jest przekonanie, że w poprzedniej epoce było im lepiej. Były tanie rolnicze kredyty, a państwo i rynek kupowali wszystko, co rolnik chciał sprzedać. Powody górniczej nostalgii są oczywiste - byli solą klasy robotniczej, najlepiej opłacani i najbardziej honorowani. Zabrano im wszystko, a w zamian dano brak rentowności i likwidacje kopalń.Jak widać, mimo sporych różnic, podobieństwa przeważają. Do już wyliczonych można by dodać jeszcze i takie, że nadal wielu polityków uważa, iż problemy rolnictwa i górnictwa najlepiej rozwiązywać pieniędzmi - im większymi, tym lepiej. Dziwnym zbiegiem okoliczności dokładnie to samo mówią związkowi działacze - i tu, i tu niemal w takich samych słowach i z użyciem nader podobnych argumentów. Może by więc stworzyli wspólny związek zawodowy, albo przynajmniej forum dialogu i nacisku? Następnym krokiem powinno być powstanie Ministerstwa Górnictwa i Rolnictwa. Jak dobrze pójdzie, to koalicja ma szanse utworzyć je jeszcze w tej kadencji Sejmu.
Jan Bazyl Lipszyc