Najmniejsi brokerzy poszukują nisz rynkowych
Około 50% obrotów na warszawskiej giełdzie realizowane jest za pośrednictwem sześciu największych przedsiębiorstw maklerskich. Na przeciwległym biegunie znajduje się grupa dziewięciu brokerów, z których każdy realizuje poniżej 1% obrotów w rynku. Pozostaje im specjalizacja albo połączenie z silniejszym partnerem.
Łączny udział w rynku małych brokerów waha się pomiędzy 5-6%. Oznacza to, że przychody z tytułu usług maklerskich są zbyt małe, by móc przetrwać. Przeciętnie wysokość prowizji kształtuje się poniżej 1% wartości organizowanego obrotu i wynosi około 0,9%. W zależności od struktury obsługiwanych inwestorów, może ona być jeszcze niższa. Jeśli bowiem z brokerem współpracują duzi klienci, korzystający na ogół z prowizji liniowych lub negocjowanych, to przychody spadają do około 0,5-0,6% obrotu. Należy także pamiętać, iż od tych przychodów biura maklerskie muszą odprowadzać 0,1% na rzecz KDPW i GPW. Zatem przy organizowaniu obrotu na rynku akcji rzędu 20-50 mln zł miesięcznie, przychody z tytułu prowizji dochodzą maksymalnie do 150-350 tys. zł. To natomiast nie wystarczy do generowania zysków. Nic więc dziwnego, że najmniejsze biura generalnie przynoszą straty. Ich wysokości prezesi zarządów wolą nie ujawniać, poprzestając na stwierdzeniu, iż nie jest łatwo przetrwać na rynku.Uzależnienie działalności od przychodów z tytułu prowizji może okazać się niewystarczające w przypadku przedłużającej się dekoniunktury. Przy czym w większym stopniu dotyczy to niewielkich obrotów niż kondycji Warszawskiego Indeksu Giełdowego. Dodajmy, że prowizje z obrotu obligacjami stanowią śladowe wielkości.
dokończenie na str. 4
Według Andrzeja Przewoźnika, pełniącego funkcję prezesa DM BGK (udział w rynku waha się około 0,4%), przy braku szeroko rozwiniętych innych obszarów działalności próg rentowności dla biura oznacza opanowanie ponad 1% rynku. Sama działalność brokerska przy tak niewielkim obszarze działania, przynosi bowiem na ogół straty. Jednocześnie przy silnej konkurencji (na polskim rynku kapitałowym funkcjonuje obecnie 38 biur i domów maklerskich) nie ma sensu podwyższanie prowizji maklerskich, tak by nie stracić dotychczasowych klientów. - Pozyskiwanie inwestorów jeszcze niższymi opłatami nie ma zaś ekonomicznego uzasadnienia - stwierdził Andrzej Przewoźnik.Znaczącą pozycją dla DM BGK są ponadto przychody finansowe, które na przykład w ubiegłym roku stanowiły nawet blisko 50% przychodów. - Przy malejącej inflacji i oprocentowaniu depozytów jest to jednak wysychające źródło przychodów - dodał A. Przewoźnik. Jego biuro stara się zatem uzyskiwać dodatkowe przychody z działalności na rynku pierwotnym i niepublicznym. Mimo to, od dwóch lat firma przynosi straty. - Podwyższanie kapitałów własnych biura poprzez nowe emisje akcji nie jest pomocne, gdyż bez innych działań może to jedynie pomóc zwiększyć przychody finansowe. W tej sytuacji jedyną szansą na przetrwanie jest konsolidacja z innymi brokerami, ponieważ własnymi siłami nie da się opanować 1% rynku - podsumował Andrzej Przewoźnik.Biurem, które osiąga najmniejsze obroty, jest Warszawski Dom Maklerski Eastbrokers. Jego udział w rynku akcji to zaledwie 0,36%, co i tak jest sporym sukcesem, zważywszy że jeszcze rok temu było to 0,1--0,16%. Wówczas działalność była mocno deficytowa, teraz zaś - jak zapewnia prezes WDM Wiesław Schabowski - straty są już niewielkie, a na koniec roku biuro powinno wyjść na zero. - Zgodnie z planami, udało się znacząco zredukować koszty. Gorzej przedstawia się zwiększanie przychodów lecz i w tym mamy postępy - powiedział PARKIETOWI prezes Eastbrokers. Biuro to osiąga 59% przychodów ze świadczenia usług maklerskich, jednak ponad 1/3 z nich stanowią bardziej rentowne usługi maklera-specjalisty oraz występowanie w roli sponsora emisji. Eastbrokers prowadzi rachunki dla wszystkich inwestorów - także tych z minimalnymi portfelami, z czego bynajmniej nie zamierza rezygnować - alwe postara się przyciągnąć większą liczbę klientów z gotówką powyżej 50 tys. zł. Według prezesa Schabowskiego, przy obecnej liczbie prowadzonych rachunków (około 2,3 tys.) biuro nie ma jednak szans na uruchomienie zarządzania portfelem. - Jest to po prostu za droga usługa - stwierdził prezes.Aby zdywersyfikować źródła przychodów, Eastbrokers postarało się o zezwolenie na nabywanie papierów wartościowych na własny rachunek. - Tak zwaną dealerkę rozpoczęliśmy od czerwca i na razie prowadzimy ją z pozytywnym skutkiem - dodał Wiesław Schabowski. Biuro liczy także na opłaty za przygotowanie prospektów i przeprowadzenie emisji dla małych i średnich spółek, jak np. wprowadzanego aktualnie na rynek publiczny Pażura.Szukanie nisz rynkowychPrzy niewystarczających przychodach z samej brokerki oraz niewielkich szansach na znaczące zwiększenie udziału w rynku publicznym, małe domy maklerskie niejednokrotnie zwracają się w stronę rynku niepublicznego. Tak dzieje się między innymi z poznańskim BMT czy warszawskim Instalexportem.BMT już w poprzednich latach zyskał duże doświadczenie, wprowadzając na giełdę kilka spółek. Rok ubiegły był jednak znacznie słabszy. Biuro przeprowadziło jedynie ofertę AMS o wartości 40,5 mln zł , a przygotowywana emisja firmy VOX Industries została odwołana. W 1999 roku rynek pierwszych publicznych emisji akcji niemalże zamarł, w związku z czym biuro skoncentrowało swoją uwagę na doradzaniu przedsiębiorstwom, organizowaniu fuzji i przejęć, jak również przeprowadzaniu transakcji na rynku niepublicznym. - W ramach doradztwa dla przedsiębiorstw świadczymy usługi polegające na optymalizacji struktury finansowania i zarządzania finansami w ramach firmy. Naszymi klientami są firmy małej i średniej wielkości, które dotychczas nie korzystały z pomocy profesjonalnych konsultantów - wyjaśnił Piotr Kaczmarczyk, specjalista do spraw marketingu DM BMT. Na rynku niepublicznym niezwykle pomocne okazują się znajomości i kontakty z firmami poszukującymi kapitału. - Dzięki temu łatwiej jest skojarzyć taką spółkę z inwestorami typu venture capital, którzy szukają możliwości lokowania pieniędzy - dodał P. Kaczmarczyk.Należy oczekiwać, że w ramach rozwoju rodzimego rynku kapitałowego coraz częściej będą się zdarzać konsolidacje działalności, które zaowocują przejęciami i połączeniami. Na taki rozwój wydarzeń liczy właśnie BMT. - Tutaj również będziemy mieli możliwość wykazania się jako organizator i podmiot przeprowadzający taką operację. Przymiarką do tego jest chociażby koordynowanie procesu przejęcia przez AMS spółki Mercurius International - powiedział przedstawiciel BMT.Innym niewielkim domem maklerskim, który w coraz większym stopniu rozwija swoją działalność na rynku niepublicznym, jest Instalexport. Firma ta nadal około połowy przychodów osiąga z prowizji, lecz w planie jej rozwoju mocniej akcentuje rynek niepubliczny. Na rozwijanie tej sfery działalności zostaną przeznaczone w znacznej mierze środki z podwyższenia kapitału, jakie ma uchwalić najbliższe WZA, pomimo iż jeszcze trzy lata temu praktycznie nie było żadnych przychodów z tego tytułu. Niepubliczna emisja brokera ma mieć wartość maksymalnie kilku milionów złotych i zostanie skierowana do dotychczasowych akcjonariuszy.Według Łukasza Daremiaka, prezesa DM Instalexport, rosnąca popularność transakcji na rynku niepublicznym za pośrednictwem biura maklerskiego wynika z kilku powodów. - Przede wszystkim inwestorzy, którzy dokonują transakcji za naszym pośrednictwem, otrzymują zwolnienie z dwuprocentowej opłaty skarbowej. Ponadto uzyskuje się w ten sposób gwarancję bezpieczeństwa obrotu oraz profesjonalną obsługę - powiedział Łukasz Daremiak. Dla biura też jest to dobry interes. Koszt prowadzenia rejestru akcji spółek jest bowiem minimalny, uzyskiwane prowizje zaś wyższe niż na rynku publicznym. Broker, żądając bowiem opłaty powyżej jednego procenta wartości transakcji, nadal jest tańszy niż ewentualne opłaty skarbowe. Od osiąganych przychodów nie trzeba zaś odprowadzać pieniędzy na GPW i do Krajowego Depozytu.