Poniedziałkowa sesja w dużym stopniu potwierdziła pozytywne tendencje, jakie były udziałem piątkowych dogrywek oraz notowań ciągłych. Tym samym można mówić o pewnym, raczej pozornym, osłabieniu wrażenia, że ubiegłotygodniowe wybicie rodzimych indeksów miało w przeważającym stopniu podłoże spekulacyjne, obliczone na nieco trwalszą poprawę nastrojów na globalnym rynku akcji po wtorkowej - w powszechnej opinii niegroźnej - podwyżce amerykańskich stóp procentowych. Tymczasem już w najbliższych dniach nastroje te mogą ulec pewnemu pogorszeniu w odpowiedzi na ewentualne potwierdzenie już istniejących obaw o konieczności kolejnego, w dającej się przewidzieć perspektywie, zaostrzenia polityki pieniężnej w Stanach Zjednoczonych, co tym razem bardzo poważnie może zagrozić hossie na tamtejszym rynku akcji.Dla koniunktury na naszej giełdzie największym zagrożeniem wydaje się praktycznie pełna absencja inwestorów zagranicznych. W stosunkowo krótkiej historii warszawskiego parkietu bardzo trudno jest doszukać się sytuacji, w której rynek, bazując wyłącznie na krajowym kapitale i przy tak niskich obrotach jak choćby te wczorajsze, zrealizowałby zwyżkę większą niż ubiegłotygodniowa. Tymczasem trudno oczekiwać szybkiej zmiany dość powściągliwego stosunku zagranicy do polskich akcji, na co wpływa nie tylko wciąż niepewna sytuacja gospodarcza kraju, ale ostatnio przede wszystkim rosnące ryzyko polityczne, wynikające z postępującego zagrożenia pozycji nie tylko rządu, ale całej rządzącej koalicji. Powyższe uwarunkowania stanowią dość nietypowe tło dla - jak się może wydawać - bardzo poprawnej kondycji rynku. Jednak wyraźnie nadwyrężony potencjał wzrostowy liderów ostatnich zwyżek, a więc banków i spółek budowlanych, nakazuje zachowanie szczególnej ostrożności w warunkach, które należy określić jako mało sprzyjające bezpieczeństwu inwestycji.

.