N iski tegoroczny wzrost gospodarczy jest przedmiotem dyskusji. Przeważają nadzieje, że spowolnienie jego tempa jest tymczasowe i wkrótce gospodarka wróci do swojej 6-7-proc. dynamiki. W gospodarce wiele procesów dokonuje się w sposób naturalny, bez widocznego związku z polityką gospodarczą. Warto jednak zastanowić się, czy to przypadkiem nie polityka gospodarcza jest przyczyną przedłużającej się stagnacji.Słabnące wyniki handlu zagranicznego świadczą o tym, że zmniejsza się konkurencyjność polskiej gospodarki. Załamanie w handlu z Rosją i Ukrainą nie zostało zrekompensowane przez odpowiedni wzrost w obrotach z krajami UE bądź innymi partnerami. Warto przypomnieć, że na początku lat 90. polskie firmy były w stanie szybko zrekompensować załamanie się rynku RWPG ekspansją do krajów europejskich. Proces burzliwego dostosowywania się do nowych warunków dokonywał się dzięki powstawaniu setek tysięcy nowych, prywatnych firm, które stały się na kilka lat głównym motorem, napędzającym gospodarkę. Było jasne, że motor ten wcześniej czy później przestanie działać, gdy w sposób naturalny zakończy się proces szybkiego tworzenia nowych firm, a jego miejsce zajmie dynamika większych, dysponujących bardziej nowoczesną technologią przedsiębiorstw. Ten drugi proces jednak - jak na razie - nie nastąpił. Jest to o tyle dziwne, że w ostatnich latach w polską gospodarkę zainwestowano kilkadziesiąt miliardów dolarów. Mimo to rentowność firm, zarówno dużych, jak i małych, jest niska, a co gorsze - malejąca. Możemy się pocieszać, że wcześniej czy później przyjdą żniwa ogromnych inwestycji z ostatnich lat, ale raczej warto się zastanowić, jak przyśpieszyć gasnący wzrost gospodarki. To powinno być najważniejszym celem polityki gospodarczej.Słabe wyniki eksportu, a jednocześnie utrzymująca się wysoka dynamika popytu wewnętrznego wskazują na to, że nie ma możliwości pobudzania gospodarki przez stymulowanie wzrostu popytu. Zamiast tego polityka gospodarcza powinna skupić się na przyspieszaniu restrukturyzacji kilku branż, które słabo poddają się regułom wolnego rynku, pobudzaniu konkurencji i skoncentrowaniu szczupłych środków budżetu na sensownych projektach, sprzyjających rozwojowi. Program restrukturyzacji górnictwa węglowego nie może być wynikiem politycznych nacisków jednej grupy zawodowej. Ma on kosztować łącznie 6 mld zł. Tymczasem w tym roku strata górnictwa wyniesie 4 miliardy. Ta wielka czarna dziura pochłania zasoby polskiej gospodarki. Powinna być zatkana, niezależnie od protestów, jakie to wywoła na Śląsku.Wciąż nie są znane plany restrukturyzacji i prywatyzacji hutnictwa. Branża ta zbyt długo była chroniona przed zagraniczną konkurencją. Przegapiono dobrą koniunkturę na stal w połowie lat 90. Odsuwane są kolejne pomysły prywatyzacji wielkich hut. Wcześniej czy później część z nich zbankrutuje. Lepiej wcześniej - bo mniej to będzie kosztowało podatników.Proces prywatyzacji coraz bardziej poddawany jest naciskom politycznym. Wielkie namiętności polityków budzą takie molochy, jak KGHM (każda ekipa polityczna wprowadza tam swój własny zarząd), Polski Koncern Naftowy, PZU, TP SA. Politycy najwyraźniej starają się łączyć prywatyzację tych firm z własnymi korzyściami (obecnością w radach nadzorczych, desygnowaniu do zarządów zaufanych ludzi). Efektem jest odkładanie prywatyzacji i utrzymywanie monopoli w telekomunikacji, paliwach, ubezpieczeniach - z oczywistą szkodą dla gospodarki.Uleganie naciskom lobby chłopskiego powoduje coraz wyraźniejszą dezorganizację rynku rolnego. Najlepszym przykładem jest to, co dzieje się z cukrowniami, które produkują bardzo drogi cukier (chroniony przepisami protekcyjnymi przed zagraniczną konkurencją) i przynoszą straty. Zwlekanie z ich prywatyzacją kosztowało już Skarb Państwa wiele miliardów dolarów.I wreszcie - last but not least - podatki. Ich obniżenie, szczególnie podatku korporacyjnego, ale także podatku obciążającego dochody firm rodzinnych, dałoby gospodarce dodatkowy impet. Ale politycy traktują kwestię obniżenia podatków jako instrument w grze politycznej, a nie środek potrzebny gospodarce - o czym bez żenady mówi przewodniczący sejmowej Komisji Finansów Publicznych.W ostatnich latach przyzwyczailiśmy się do tego, że Polska rozwija się szybciej niż Europa Zachodnia i szybciej niż nasi sąsiedzi. Jeżeli jednak polityka gospodarcza będzie podporządkowana politycznym gierkom - na długo stracimy zdolność do szybkiego rozwoju.

Witold Gadomski

publicysta "Gazety Wyborczej"