W planach 6-proc. udział w światowym rynku hotelowym

Dzienny plan 68-letniego J. W. "Billa" Marriotta obejmuje średnio 200 punktów (samo jego sporządzenie zabiera mu ok. 2 godzin). W ciągu ostatnich 12 miesięcy pokonał samolotami dystans ponad 150 tys. mil i udało mu się skontrolować 185 z ponad 1700 hoteli (w 53 krajach), należących do zarządzanej przez jego firmę Marriott International Inc. sieci. Jak twierdzą złośliwi, podczas takiej wizyty zagląda do każdego garnka, do każdego pokoju, nie gardzi także zsypami na śmieci i innymi mniej reprezentacyjnymi miejscami.Dynamika rozwoju kierowanej przez niego firmy zaskakuje wielu analityków. Wszak dopiero w 1957 r. ojciec Billa, J. Willard Marriott otworzył pierwszy hotel tej sieci (w Arlington, w stanie Wirginia). Tymczasem w najnowszym rankingu czasopisma "Hotels" Marriott pod względem liczby oferowanych pokoi (a dysponuje on blisko 335 tys.) plasuje się na 5. miejscu w świecie.Czołówkę tworzą wyłącznie firmy amerykańskie (jedynym wyjątkiem w tym gronie jest 6. miejsce francuskiej grupy Accor). Liderem jest Cendant Corp. (blisko 500 tys. pokoi w 5566 hotelach takich sieci, jak: Marken Days Inn, Super 8 Motels, Howard Johnson i Tranelodge). Na drugim miejscu plasuje się Bass Hotels & Resorts, hotelowa odnoga (z siedzibą w Atlancie) brytyjskiego wielobranżowego koncernu Bass (z 465 643 pokojami w takich placówkach, jak Holiday Inn, InterContinental i Forum Hotels - w sumie 2,6 tys. hoteli). Trzecia pozycja przypadła w udziale Best Western, a czwarta - firmie Choice Hotels.Mimo wielkich kosztów międzynarodowej ekspansji, Marriott uzyskuje w ostatnich latach również bardzo dobre wyniki finansowe. Ubiegłoroczne obroty osiągnęły poziom 8 mld USD (o 10% wyższe od uzyskanych w 1997 r.). Zysk netto zwiększył się o 20% (do 390 mln USD). W 1998 r. notowane na nowojorskiej giełdzie walory Marriotta przyniosły akcjonariuszom 1,46 USD zysku na walor (+23%). W sumie w ostatnich 5 latach ta hotelowa firma zwiększyła zyski netto o 165% i potroiła giełdową wartość swoich akcji. Równie dobrze prezentuje się br. Z danych za II kwartał wynika, że zysk netto wyniósł 114 mln USD (w tym samym okresie ub.r. 101 mln), a obroty wzrosły o ponad 6% - z 1,93 mld USD do 2,04 mld USD. Zysk byłby zapewne jeszcze wyższy, gdyby nie wydatki rzędu blisko 10 mln USD na zabezpieczenie komputerowej sieci przed "milenijną bombą" 2000 r. Nieco gorzej za to wiedzie się Marriottowi na giełdzie (patrz wykres).- W przeciwieństwie do wielu firm, my nie ukrywamy naszych globalnych ambicji - przyznał w rozmowie z niemieckim "Handelsblattem" Bill Marriott. - W dobie brutalnej rywalizacji w hotelowej branży nie możemy pozwolić sobie na zmarnowanie jakiejkolwiek okazji służącej powiększeniu naszego imperium. A jest o co walczyć: rynek usług hotelarskich uznawany jest za wyjątkowo lukratywny (roczne zyski szacowane są na 300 mld USD).Zgodnie z tą tezą, na początku roku Marriott przejął 135 hoteli należących do sieci Ritz-Carlton oraz Ramada/Renaissance/New World Hotels. Mimo wysiłków kierownictwa koncernu, są jeszcze duże miasta na świecie, gdzie firma jest nieobecna. Np. w Rzymie dopiero w br. powstanie pierwsza placówka tej sieci, a Kopenhaga musi poczekać na nią do 2001 r. Marriott jest także bardzo aktywny w tzw. time sharing (oferta wypoczynkowa polegająca na propozycji wykupu na stałe miejsca w jednym z hoteli koncernu na ściśle określoną porę roku). Marriott jest tutaj światowym liderem, a jego zyski w tej dziedzinie wzrosły w II kwartale br. o 16%.Zdaniem Billa Marriotta, koncern do 2005 r. zwiększy swoje zasoby o kolejnych 150 tys. pokoi. Pierwsze kroki w tym kierunku zostały już podjęte. Trwają bowiem negocjacje na temat przejęcia ExecuStay, drugiej pod względem wielkości w USA spółki oferującej apartamenty dla firm. - Naszym celem w najbliższych 10 latach jest zwiększenie udziału w światowym rynku hotelowym z obecnych 3% do 6%. Są wszelkie podstawy, że nam się to uda, choć konkurencja także nie śpi - stwier B. Marriott.

W.K.