Oczekiwane i dość prawdopodobne jeszcze przed tygodniem powstrzymanie spadków i choćby czasowa stabilizacja na poziomie WIG-u w granicach 15 tys. punktów okazały się zbyt optymistycznym przewidywaniem jak na teraźniejsze możliwości rynku. Wyniki wczorajszej sesji również nie zapowiadają przełomu w obowiązującej tendencji, a raczej stanowią wiarygodne potwierdzenie postępującej słabości rodzimego parkietu. Próbując zidentyfikować przyczyny aktualnej sytuacji, należy przyjąć, że mają one przynajmniej w najkrótszej perspektywie w przeważającym stopniu charakter zewnętrzny i niewiele wskazuje na szybką zmianę tej zależności. Negatywne sygnały z krajowej makroekonomii, jak choćby ten ostatni, dotyczący podwyżki stopy interwencyjnej, są w poważnym stopniu neutralizowane przez dane wskazujące jednoznacznie na próbę zapoczątkowania procesu ożywienia gospodarczego, co w sumie nie wpływa decydująco na stan rodzimej koniunktury giełdowej.Za to ubiegłotygodniowe dwukrotne silne obsunięcie DJIA znalazło natychmiast swoje odzwierciedlenie w dość dramatycznej przecenie polskich akcji, nie wyłączając tych najlepszych. Tym sposobem całe grono blue chips w krótkim czasie znalazło się na poziomach cenowych, które w normalnych warunkach należałoby określić jako pretekst sam w sobie do wyraźniejszego odbicia kursów. Obecnie jednak jedynym warunkiem zaistnienia tego typu sytuacji jest szybka i, co najważniejsze, odczuwalna poprawa na globalnym rynku akcji, co w tej chwili wydaje się najwyżej prawdopodobne. Jednak zachowanie spółek o największej kapitalizacji, w tym przede wszystkim banków, ostrzega przed bardzo słabym rynkiem i nadmiernym ryzykiem inwestycyjnym oraz skłania do pozostawania z boku, przynajmniej do chwili pojawienia się bardziej przekonujących symptomów poprawy.
.