Choć spadki cen akcji straciły ostatnio na sile, nastroje inwestorów dalej nie są zbyt dobre. Rośnie za to prawdopodobieństwo, że nawet gdyby nastąpił splot niekorzystnych czynników zewnętrznych, to poziom wsparcia w okolicach 13,2 tys. powinien stanowić silną barierę dla spadków rynku. Pocieszające jest to, że dane makroekonomiczne ostatnio powoli zmieniają wymowę, osłabiając swoje znaczenie jako straszaka rynku. Nowym czynnikiem selekcji spółek stają się w zamian dość liczne korekty wyników półrocznych. Pomijając przypadki, w których nie są one znaczące, można "wyróżnić" grupę firm, które sprawiły swoim akcjonariuszom przykrą niespodziankę. Jakiś czas temu impuls do zmian restrukturyzacyjnych stanowiła seria pożegnań ze znanymi prezesami. Teraz, po wielu latach funkcjonowania rynku, mamy do czynienia z pierwszą materializującą się plajtą notowanej na GPW spółki. Abstrahując od samej firmy, której problemy finansowe od dawna nie były tajemnicą, warto zwrócić uwagę na dwie inne płaszczyzny tego zdarzenia. Po pierwsze, skruszeje przekonanie, że spółka publiczna to "święta krowa", która dla dobra rynku splajtować nie może. Po drugie, zarządy, szczególnie te, które nie radzą sobie z sytuacją w spółkach, jeszcze silniej poczują presję na efektywne gospodarowanie powierzonym im przez akcjonariuszy majątkiem. Jest więc szansa, że ożywczy wpływ pierwszego bankructwa przyczyni się do poprawy efektywności spółek i wzrostu atrakcyjności inwestowania na naszej giełdzie.

.