Faksem z Gdańska
Co będzie po prywatyzacji banków, TP SA i publicznej ofercie Polskiego Koncernu Naftowego, która wydaje się ostatnią szansą na ożywienie rynku giełdowego w roku 1999? Odpowiedź brzmi: nadchodzi czas elektroenergetyki. A jest to ogromna masa majątkowa - prawie jedna trzecia aktywów Skarbu Państwa. To, co imponuje, to oczywiście nie wielkość czy zsumowana wartość księgowa, ale skala modernizacji dokonanej w latach 90. Nie jest to żadna bezwzględna reguła, ale w paru miejscach - będąc w roli urzędnika Ministerstwa Skarbu Państwa - słuchałbym uważnie opinii grup zarządzających, konfrontując je z zaleceniami oficjalnych doradców rządu. Dla przykładu, takie wrażenie zrobili na mnie ostatnio ludzie zarządzający elektrownią w Ostrołęce. Nie czekali na odgórne wytyczne, robili swoje i nie mają kompleksów wobec zagranicy, za to mają pomysł, jak inwestować w energetykę w rejonie dotkniętym wysokim bezrobociem. Widząc takie obiekty, nie dziwię się, że zagraniczni inwestorzy - krążący dziś po Polsce - sami są pozytywnie zdziwieni.Elektroenergetyka to sektor specyficznie ulokowany w strukturze polskiej gospodarki. Główny jego dostawca, czyli górnictwo węgla, najchętniej wykorzystałby swoją moc polityczną, by przerzucić na energetykę część swoich bieżących problemów. Największe niebezpieczeństwo, jakim był pomysł konsolidowania podsystemu wytwarzania energii ze spółkami węglowymi, zostało na szczęście zażegnane, co nie wyklucza oczywiście selektywnego zespolenia elektrowni z kopalniami tam, gdzie stanowi to zwarty układ technologiczny. Po drugiej stronie, czyli odbiorców energii, mamy jedną z najbardziej energochłonnych gospodarek. Podobno jest to już dwa razy więcej na jednostkę PKB niż w Unii Europejskiej, gdy na "wyjściu" z socjalizmu było trzy razy więcej, ale podchodzę z rezerwą do tych rachunków i przyjmuję, że mamy wciąż daleką drogę do racjonalnej gospodarki energetycznej. Najistotniejszym uwarunkowaniem zewnętrznym dla tego sektora jest z kolei gwałtowne przyspieszenie procesu prywatyzacji i liberalizacji elektroenergetyki w krajach Unii Europejskiej. Dlatego i u nas przyszedł czas na zmiany własnościowe. Kłopot w tym, że ruszyły one na mało uregulowanym polu, co zwiększa niepewność i ryzyko po stronie inwestorów. Zrozumiałym narzędziem asekuracji stały się kontrakty długoterminowe, które jednak blokują rozwój wolnego rynku energetycznego. Prywatyzacja wyprzedziła regulację. Podczas gdy branża dyskutuje żywo o potrzebie konsolidacji, Ministerstwo Skarbu ruszyło do przodu z prywatyzacją pojedynczych zakładów wytwórczych i spółek dystrybucyjnych. W każdym razie, nadszedł w Polsce czas elektroenergetyki...
JANUSZ LEWANDOWSKI