Rynek funduszy inwestycyjnych
Według stanu na koniec września br. 51 działających na naszym rynku funduszy powierniczych i inwestycyjnych zarządzało łącznie środkami o wartości 2 624,3 mln zł, czyli niespełna 640 mln dolarów. Oznacza to, iż w ujęciu dolarowym aktywa funduszy są o ponad 34% niższe niż w rekordowym marcu 1994 r. Warto przy tym pamiętać, iż wtedy jednostki uczestnictwa oferował tylko jeden fundusz. Można więc powiedzieć, iż od dłuższego czasu rynek per saldo nie pozyskuje nowych klientów, a zmiany pozycji poszczególnych towarzystw na rynku są w dużej mierze efektem przenoszenia przez inwestorów swych oszczędności.Dlaczego funduszenie mają klientów?Rynek funduszy inwestycyjnych rozwija się znacznie wolniej, niż przypuszczała większość specjalistów. Pojawia się więc pytanie, dlaczego tak się dzieje. Jak w każdym tego typu przypadku, można wymienić kilka obiektywnych czynników. Pierwszym nasuwającym się powodem może być niska skłonność Polaków do oszczędzania. Statystyki wskazują, iż ludzie wolą zaciągać kredyt konsumpcyjny niż oszczędzać. Jest to prawda, ale tylko częściowo. Duża popularność produktów ubezpieczeniowych oraz niski stosunek lokat w funduszach do oszczędności bankowych (ponad 120 mld zł) do lokat w funduszach wskazuje, iż potencjalni klienci są.Kolejnym elementem działającym na niekorzyść rynku jest trwająca od dłuższego czasu nie najlepsza koniunktura na GPW, która przekłada się na wyniki osiągane przez fundusze. Do tego dochodzi stosunkowo wysoki poziom realnych stóp procentowych. Jest to bez wątpienia poważny argument, jednak tylko po części usprawiedliwia on niski poziom aktywów.Istotną kwestią są koszty związane z inwestowaniem w fundusze. Są one wyższe niż w krajach rozwiniętych (więcej na str. III). Jednak to też nie do końca wyjaśnia sprawę, czego dowodem jest duża popularność polis na życie, mimo znacznie wyższych kosztów ponoszonych przy ich zakupie.W tym miejscu ujawnia się trwający od dłuższego czasu konflikt na linii ubezpieczeniowcy-towarzystwa funduszy inwestycyjnych. Wzajemna niechęć obu środowisk trwa już od dłuższego czasu. Faktem jest, że firmy ubezpieczeniowe stosują znacznie skuteczniejszy "lobbing", co ujawniło się choćby przy okazji przyznania im znacznie wcześniej prawa do oferowania produktu zapewniającego pracodawcy ulgę w składkach na ZUS. Znacznie mniejszy jest też zakres nadzoru nad tak zwanymi polisami z funduszem inwestycyjnym. TFI w ściśle określony przez prawo sposób muszą informować o poziomie kosztów, składzie portfela, wartości jednostki. Obowiązku tego nie mają ubezpieczyciele. Duże, w części ukryte koszty polis pozwalają firmom ubezpieczeniowym na płacenie akwizytorom prowizji na takim poziomie, na jaki najprawdopodobniej nigdy nie będzie stać TFI. Sytuacja taka z pewnością nie jest zdrowa i nie służy klientom. Część z nich boleśnie odczuje braki w regulacjach w momencie, gdy zbyt szybko będzie chciała zlikwidować swą polisę.Najostrzej spór pomiędzy TFI a firmami ubezpieczeniowymi uwidocznił się przy okazji interpretacji definicji funduszu inwestycyjnego w ustawie o PPE. Ubezpieczyciele chcieli doprowadzić do tego, by w ramach PPE mogli oni oferować polisy z własnymi funduszami. Na to nie chciały się zgodzić TFI. Ostateczny kształt nowej ustawy trzeciofilarowej nie jest jeszcze znany. Widać jednak, iż spółki ubezpieczeniowe ustępują o czym może świadczyć założenie przez PZU własnego TFI.Jedną z najistotniejszych kwestii w rozwoju funduszy inwestycyjnych jest jednak podejście do tego produktu akcjonariuszy TFI. Udziałowcami znakomitej większości towarzystw są krajowe banki. Przez długi czas traktowały one fundusze po macoszemu. Większość bankowców wychodziła z założenia, że TFI należy posiadać w ramach grupy, gdyż "rynek funduszy ma dużą przyszłość". Po utworzeniu firmy zarządzającej funduszami banki przez długi czas swą aktywność ograniczały do podliczania strat na koniec roku. To właśnie banki, mając znacznie większe wpływy, powinny optować za reguljami co najmniej wyrównującymi szanse funduszy. Mogły też przygotować kompleksową ofertę dla klientów, łączącą produkty bankowe i fundusze. Tymczasem przez długi czas sprawy wyglądały tak, jakby banki traktowały TFI jako konkurencję, z którą należy walczyć. Sytuacja powoli zaczyna się zmieniać, jednak tempo tych zmian nie jest imponujące. Dowodem może być fakt, że TFI Przymierze, jedno z najdłużej działających na naszym rynku towarzystw, nadal nie może sprzedawać jednostek w okienkach banku Pekao SA.Struktura rynkuJednym z ważniejszych wydarzeń, jakie w ostatnim czasie zaszły na rynku funduszy, była zmiana struktury oszczędzania na korzyść tzw. funduszy bezpiecznych, czyli takich, które całość lub większość środków inwestują w papiery dłużne. Do tej kategorii można zaliczyć fundusze obligacji, rynku pieniężnego oraz stabilnego wzrostu.Gwałtowny rozwój tego segmentu rynku rozpoczął się właściwie w połowie ubiegłego roku i był w dużej mierze zasługą TFI Skarbiec. Towarzystwo to wykorzystało fakt, iż stosunkowo wysokie realne stopy procentowe zapewniały atrakcyjny zwrot z instrumentów dłużnych przy jednocześnie utrzymującej się nie najlepszej koniunkturze na GPW.
dokończenie na str. II
Skarbiec rozpoczął agresywną reklamę funduszu rynku pieniężnego Kasa, która została połączona z promocyjnym zawieszeniem opłat dystrybucyjnych. Konkurenci zarzucają Skarbcowi, iż przyrost aktywów zawdzięcza on głównie współpracy z podmiotami grupy BRE (główny akcjonariusz TFI Skarbiec). Z pewnością jest w tym dużo prawdy. Niemniej jednak to właśnie to towarzystwo rozpoczęło propagowanie wśród klientów produktów charakteryzujących się stosunkowo niskim poziomem ryzyka inwestycyjnego. W kolejnym etapie podobne kroki podjęła większość konkurentów. W efekcie od czerwca do grudnia 1998 r. wartość środków zainwestowanych w fundusze papierów dłużnych wzrosła z 123,7 mln zł do 382,8 mln zł, a udział w ogólnej masie aktywów zwiększył się z 7% do ponad 21%. Tendencja ta jest kontynuowana w roku bieżącym. TFI zaczęły reklamować swe produkty jako dobre narzędzie zarządzania płynnością w firmach. Towarzystwo CA IB rozpoczęło nawet działalność funduszem rynku pieniężnego, który miał właśnie skupić się na tym segmencie rynku. Już istniejące TFI wzbogacały swą ofertę pod kątem obserwowanego na rynku trendu. Przykładem mogą być tu TFI Skarbiec, Korona czy PKO/Credit Suisse, które w tym roku rozpoczęły sprzedaż jednostek funduszy obligacji. Powodowało to dalszą zmianę struktury aktywów funduszy. We wrześniu br. po raz pierwszy w historii wartość środków ulokowanych w funduszach obligacji była wyższa niż w funduszach akcji. Łączny udział produktów o niskim ryzyku osiągnął niemal 42% i wszystko wskazuje, iż jeszcze przed końcem roku w tej kategorii funduszy ulokowana będzie większość środków zgromadzonych przez rynek.Przyszłość rynkuPrzykład większości rynków rozwiniętych pokazuje, iż fundusze inwestycyjne są niejako skazane na sukces. Potwierdzeniem tego optymizmu jest fakt, iż nadal są chętni do uruchomienia w naszym kraju TFI. Wiele mówi się o tym, iż katalizatorem zmian będzie trwająca już reforma systemu zabezpieczeń społecznych. Prawdopodobnie tak się stanie, jednak dużo będzie tu zależało od regulacji rynku. Jeśli zbyt szybko zostanie wprowadzone opodatkowanie zysków z funduszy, to, biorąc pod uwagę nieuchronną liberalizację przepływów kapitałowych w związku z integracją z UE, może okazać się, że część TFI nie doczeka lepszych czasów - właścicielom wyczerpie się po prostu przyjęty w biznesplanie limit strat.
GRZEGORZ DRÓŻDŻ