Telekomunikacyjne wzrosty w Sztokholmie

Grupujący 30 spółek o największej płynności główny indeks sztokholmskiej giełdy OMX rośnie praktycznie tylko dzięki walorom dwóch firm telekomunikacyjnych - szwedzkiego Ericssona i fińskiej Nokii.W przeciwieństwie do wielu giełd Europy na parkiecie w Sztokholmie nie ma żadnych ograniczeń w procentowym udziale poszczególnych branż w indeksach. W związku z tym sektor telekomunikacyjny stanowi aż 1/3 OMX (Ericsson ponad 28%, a Nokia 3,44%). Na o wiele liczniejsze banki przypada 16%, a na leśnictwo (do niedawna główną siłę napędową szwedzkiej gospodarki) - zaledwie 4,6%. Rzecznik giełdy w Sztokholmie przyznał w rozmowie z niemieckim "Handelsblattem", że nad tym problemem dyskutowano już wielokrotnie. - Jednak decyzja o wprowadzeniu takich ograniczeń w indeksach jest bardzo trudna. To tak, jakby wybierać między dżumą i cholerą - przyznał.Od początku roku OMX zyskał 24,9%. Główny wpływ na te wzrosty miały właśnie Ericsson (od początku roku +77,5%), Nokia (+88,6%), przy czym należy zauważyć, że w Sztokholmie notowana jest zaledwie niewielka część jej akcji (podstawowym parkietem dla tej spółki są Helsinki). Wyjątkiem w tym gronie jest lider wzrostów, motoryzacyjna Scania (+98,3%), jednak jest to - zdaniem analityków - odosobniony przypadek.Według nich, telekomunikacyjni potentaci będą także odpowiedzialni za wzrosty OMX w najbliższych miesiącach. - Po słabych miesiącach spowodowanych błędami w polityce informacyjnej koncernu i zmianach na stanowisku prezesa Ericsson znów podbił serca szwedzkich inwestorów - powiedział "Handelsblattowi" jeden z analityków.Interesująco prezentują się także szwedzkie banki, mimo że kursy akcji zdecydowanej większości z nich od początku roku rozczarowują (walory Nordbanken straciły 9,1%, Foreningssparbanken 8,6%, a Skandinaviska Enskilda Banken 2,9%). Wspólnym dla nich problemem są poważnie obciążające zyski wysokie koszty ponoszone na nowe technologie (związane głównie z bankowością internetową).Nasilający się jednak w ostatnim czasie proces konsolidacji z branżą ubezpieczeniową na rynku skandynawskim oraz próby wejścia na rynki polski i niemiecki (SEB uzgodnił ostatnio przejęcie za 1,6 mld euro niemieckiego BfG) sprawiają, że szwedzki sektor bankowy nie wygląda tak źle, jakby na to wskazywały obecne notowania giełdowe.

W.K.