Fuzja Telii z Telenorem pod znakiem zapytania
Pod znakiem zapytania stanęła przyszłość dokonanej w październiku br. największa telekomunikacyjna fuzja w Skandynawii - połączenie narodowych operatorów ze Szwecji i Norwegii - Telii oraz Telenoru. Wczoraj w Sztokholmie doszło do spotkania obu stron na szczeblu ministrów. Dyskutowano nad kryzysem, który pojawił się w firmie w ubiegłym tygodniu, gdy postanowiono umieścić główną kwaterę w Sztokholmie, a strona szwedzka zażądała ustąpienia dyrektora generalnego Telia-Telenor Norwega, Tormoda Hermansena.Tormod Hermansen poinformował, że nie zamierza zrezygnować z zajmowanego stanowiska i jednocześnie oskarżył stronę szwedzką, że w swojej strategii kieruje się przede wszystkim korzyściami natury politycznej, nie zaś dobrem koncernu. Tymczasem norweski Telenor jest jedną z niewielu firm o wysokim zaawansowaniu technologicznym w tym kraju i rząd nie chce, aby w praktyce "uciekła" ona za granicę. - Postaram się zakończyć ten spór w taki sposób, aby nie zachwiało to fuzją - powiedział T. Hermansen, jednocześnie dodając, że nie będzie protestował przeciwko umieszczeniu kwatery głównej telekomunikacyjnego giganta w Sztokholmie, choć wcześniej optował za Norwegią. Telia-Telenor może pochwalić się sprzedażą w skali roku w wysokości 10 mld USD i jest szóstym co do wielkości w Europie koncernem telekomunikacyjnym.Obecnie rząd szwedzki posiada 60% akcji nowej firmy, a pozostałe 40% znajduje się w rękach władz norweskich. Obie strony nie ukrywają, że na początku przyszłego roku zamierzają przeprowadzić pierwotną ofertę publiczną akcji koncernu, który - według analityków - miałby kapitalizację w wysokości 82,7 mld USD. Dziennik "Financial Times" zastanawia się, czy może dojść do rozpadu fuzji. Przeciwko takiemu scenariuszowi przemawia fakt, że wprawdzie obie spółki mogą samodzielnie wchodzić na giełdę, jednak wówczas będą mieć mniejszą kapitalizację i zmaleje ich rola na zliberalizowanym europejskim rynku telekomunikacyjnym. Prędzej czy później narażone zostaną one na przejęcie przez silniejszego partnera. Drugi, bardziej prawdopodobny rozwój sytuacji, to uporządkowanie firmy w taki sposób, aby obie strony mogły dojść do porozumienia. Wydaje się, że na większe ustępstwa powinni w takim przypadku pójść Szwedzi.
Ł.K.