Co lepsze aktywa

Kończy się rok, kończy się wiek, kończy się tysiąclecie. Przynajmniej symbolicznie. Nadszedł więc czas podsumowań i statystyk. Przed nami próba określenia tego, jaki będzie ten nowy wiek i co czeka nas w przyszłości.Też mi nowina, pomyślisz sobie Drogi Czytelniku. Przecież inwestowanie na giełdzie i na innych rynkach jest ciągłą próbą wytypowania tego, co będzie w przyszłości. Każdego dnia, przed sesją, staramy się tę przyszłość odgadnąć. Kupujemy i sprzedajemy akcje i instrumenty pochodne w zależności od prognozowanych wzrostów i spadków. W inwestowaniu średnio- i długoterminowym staramy się przewidzieć, jaka będzie sytuacja danej spółki i branży za rok, dwa lub pięć. Dodatkowo prognozujemy rozwój całej gospodarki - produkt krajowy brutto, inflację i kursy walut.O tym, że z jakością tych prognoz jest różnie, każdy z nas przekonał się osobiście - "na własnym portfelu". Jedną z ciekawszych wizualizacji tego problemu był konkurs polegający na typowaniu wzrostów cen akcji, w którym współuczestniczyła małpa. Konkursy są od lat organizowane na całym świecie, kilka lat temu zorganizowali go krakowscy dziennikarze "Gazety Wyborczej". Małpa, o ile pamiętam, była trzecia i osiągnęła lepszy wynik niż wielu znanych i pisujących na naszych łamach analityków.Prognozowanie jest bardzo trudną sztuką. Są jednak długoterminowe prognozy, które się sprawdziły i ciągle są aktualne. Dwadzieścia lat temu ukazała się książka Alvina Tofflera zatytułowana "Trzecia fala". Sześć lat później ukazała się w Polsce - nieco skrócona przez cenzurę. Cenzorom nie podobały się fragmenty poświęcone Związkowi Radzieckiemu i systemowi komunistycznemu. Na szczęście nie to w tej książce było istotne.W dużym uproszczeniu można stwierdzić, że Alvin Toffler podzielił rozwój ludzkości na trzy etapy - agrarny, industrialny i informatyczny. Etap agrarny to całe wieki, gdy główną część ówczesnych dochodów stanowiła produkcja żywności i handel nią. O bogactwie decydowała głównie ilość posiadanej ziemi. To było jedną z głównych przyczyn utrzymywania się feudalizmu.Rewolucja przemysłowa zapoczątkowana w siedemnastowiecznej Anglii była początkiem nowej ery - industrialnej. Przez Tofflera nazywanej drugą falą. Rozwój manufaktur, a później fabryk spowodował, że coraz więcej ludzi opuszczało wieś, migrując do miast. Rozpoczęła się wówczas powolna zmiana struktury całych społeczeństw. Wraz z tym zmieniała się struktura dochodów. Fortuny pojawiały się w zupełnie nowych miejscach. Gdy rozwijała się kolej - najwięcej zyskiwali właściciele firm kolejowych (kiedyś najważniejszy był wskaźnik Dow Jones dla transportu). Rozwój motoryzacji to fortuny właścicieli rafinerii i producentów samochodów.Pojawienie się pierwszych komputerów i wprowadzenie robotów do przemysłu to początek trzeciej fali. Ponownie nastąpiła zmiana struktury społeczeństwa. Coraz mniej ludzi pracuje w przemyśle, coraz więcej w handlu i usługach. Przemiany nie przebiegały wszędzie jednakowo. Warto wspomnieć wielomiesięczne strajki angielskich górników, po rozpoczęciu programu likwidacji niedochodowych kopalń na początku lat osiemdziesiątych - gdy ukazała się omawiana książka.W różnych krajach procesy przybierały różne tempo. W Polsce, podobnie jak w innych krajach byłej RWPG, przemiany zaczęły się dużo później. I to opóźnienie będzie jeszcze długo przeszkodą. Kłopoty z kopalniami mamy takie same, jak Anglicy przed dwudziestu laty. Podobnie z innymi gałęziami przemysłu.Tam, gdzie trzecia fala przybiera najszybciej - w Stanach Zjednoczonych, po raz kolejny nastąpiła zmiana struktury społeczeństwa. Najbogatsi są obecnie właściciele firm z sektora IT - ich akcje zyskują najwięcej. Również wzrost na amerykańskich giełdach zawdzięczamy głównie firmom komputerowym i telekomunikacyjnym.Wróćmy do naszego rynku kapitałowego. Czy ta trzecia fala dotrze do naszej giełdy, czy będzie głównym napędem jej rozwoju w przyszłości i czy uda się odrobić straty? Czy dzięki niej osiągniemy takie wzrosty, jak za ocanem. Czy też o trzeciej fali będą mogli pisać wyłącznie zwolennicy teorii fal Elliotta.Warto zwrócić uwagę na zmianę struktury giełdowych indeksów. Indeks WIG20 obrazuje notowania giełdowych blue chips. O jego konstrukcji decyduje zarówno kapitalizacja spółki, jak i udział jej akcji w giełdowych obrotach. Dzięki temu mniejsze spółki, których akcje cieszą się dużym zainteresowaniem inwestorów, mają szanse w porównaniu z niepłynnymi gigantami. Od roku systematycznie zmienia się konstrukcja indeksu. Rok temu wszedł do niego Prokom Software, kwartał później Softbank, jeszcze później Optimus, a teraz ComputerLand. W ciągu roku do indeksu dołączyły Telekomunikacja Polska i Agora - spółki, które coraz bardziej interesują się internetem. Warto również zwrócić uwagę na Elektrim, który postanowił w sposób przyspieszony przejść z przedsiębiorstwa II fali na firmę III fali - sprzedaje udziały w fabrykach, kupuje zaś udziały w firmach telekomunikacyjnych i internetowych. To oznacza, że już teraz o głównych indeksach koniunktury decydują firmy telekomunikacyjne i komputerowe.Teraz wszyscy postanowili inwestować w IT. I ponownie pojawiają się problemy z prognozami. Wiemy, że e-business rozwinie się. Przypuszczamy, że da się na tym zarobić. Jednak w blokach startowych stanęło bardzo dużo firm. Nie wiemy, czy wszystkim uda się osiągnąć e-sukces oraz czy na końcu tego procesu pojawią się jakieś e-pieniądze. A to oznacza, że nie wiemy, jak będą kształtowały się e-notowania e-firm na naszej giełdzie w przyszłości.Nie wiem również, czy akcje będą notowane na giełdzie, czy handel przejmie jakaś nowa e-giełda. Mam tylko nadzieję, że po sesji maklerzy będą pili piwo, a nie e-piwo.

ARTUR SIERANT

PS. Czekam na sytuację, gdy akcje którejś z firm znacznie wzrosną po informacjach prezesa, że jego firma inwestuje w internet. Później zaś okaże się, że stworzono stronę WWW spółki i uruchomiono pocztę elektroniczną.