Nie dość, że nie pożarła nas milenijna pluskwa, która została utopiona w sylwestrowym szampanie, to na dodatek krzepiące informacje dla rynków kapitałowych Europy Środkowowschodniej nadeszły z kierunku wschodniego, z którego jeśli już to raczej do tej pory wiało chłodem. Po wyborach do Dumy krok, na który zdecydował się prezydent Jelcyn, oznacza z pewnością niższe ryzyko polityczne w całym regionie, a ponieważ nie było to raczej zdyskontowane wcześniej przez rynki finansowe, nie dziwi reakcja tamtejszej giełdy (wzrost o 17% na ostatniej sesji starego roku). Wracając zaś na krajowe podwórko, to wczorajsza sesja nie przesądza oczywiście, czy będziemy mieli do czynienia z efektem, czy też z defektem stycznia. Różnie można chociażby interpretować obroty: z jednej strony silny 5-procentowy wzrost dokonał się na prawie nie zmienionym poziomie wolumenu, z drugiej zaś, zwraca uwagę niewielka podaż akcji oraz to, że wiele zleceń kupna pozostało niezrealizowanych na nieco niższych poziomach. Do pozytywnych elementów należy zaliczyć też fakt, że pojawili się pierwsi kupujący z zagranicy, aczkolwiek o tym, czy inwestorzy zagraniczni na dobre przeproszą się z polskimi akcjami, będzie można powiedzieć dopiero za kilka dni. Jakby nie było większość funduszy oraz brokerów z Londynu wczoraj jeszcze świętowała. Mimo opublikowanych danych o deficycie obrotów bieżących za listopad, które były gorsze od consensusu, na notowaniach ciągłych po pierwszej nerwowej reakcji powrócił stabilny i selektywny popyt.

.