"Bomba milenijna" okazała się niewypałem, co rynki akcji na całym świecie zdyskontowały w bardzo efektywny sposób do końca grudnia. Po Nowym Roku popytu ze strony inwestorów stroniących od wyimaginowanego - jak się okazało - ryzyka związanego z PR2000 wystarczyło na zaledwie pół sesji, a agresywni inwestorzy pragnący zrealizować pokaźną premię za podjęte w ub.r. ryzyko zaczęli wywierać na rynki poważną presję podażową. Nowy rok rozpoczął się od kolejnej fali spadków na rynkach obligacji w USA i UE, świadczącej o tym, że rynki postrzegają ubiegłoroczne zaostrzenie polityki pieniężnej jako niewystarczające dla powstrzymania presji inflacyjnej. Obecnie inwestorzy pogodzili się z perspektywą czwartej podwyżki Fed 1 lutego, a czynnikiem niepewności pozostaje jej skala (0,5% już teraz byłoby niemiłą niespodzianką).Nasz rynek zachował się w obliczu globalnej wyprzedaży bardzo dobrze, w czym zapewne rolę odgrywała wiara w zbawczą moc inwestycji OFE i nadzieje na uregulowanie przez ZUS ubiegłorocznych zaległości, co wiązałoby się ze sporym zastrzykiem środków. Niekorzystne statystyki listopadowych obrotów bieżących nie wywarły na inwestorach większego wrażenia, a ciągły brak ożywienia w eksporcie tłumaczono wadami metodologii statystycznej. Od 1995 roku, kiedy dostępne stały się miesięczne statystyki NBP, rekordy deficytu handlowego padały niezmiennie w grudniu lub w styczniu, tak więc podobnych rozczarowań oczekiwać można jeszcze dwukrotnie na początku lutego i marca.

.