Rynek wreszcie przebił się przez poziom 20 tys. pkt. i już tylko niewielki wzrost wystarczy do ustanowienia rekordu wszech czasów. Wygląda jednak na to, że raczej nie nastąpi to w trakcie najbliższych sesji. Choć średnioterminowo rynek wygląda dobrze i trend powinien się utrzymać to, w krótkim horyzoncie zyski i nerwowość osiągnęły taki poziom, który przed kontynuacją wzrostów zapewne wymusi jakąś korektę. Wobec skali popytu nie powinna ona być nadmiernie głęboka i raczej nie przekroczy kilku procent. Na rynkach zachodnich jakaś korekta jest także wysoce prawdopodobna - wypowiedź szefa Fed nie zostawia wątpliwości, że stopy wzrosną, a spekulacje co do skali wzrostu zwykle odbijają się na rynkach. Trzeba zresztą przyznać, że z punktu widzenia krajowego inwestora postawa szefa Fed jest korzystna. Zbyt szybkie wzrosty cen na NYSE stanowią dla takich rynków, jak nasz konkurencję i zagrożenie. Chłodzenie NYSE powoduje, że nasza hossa ma czas pokazać się w całym blasku, przy mniejszym ryzyku poważniejszego załamania w USA.Bardziej niebezpieczne byłoby jednak, gdyby podobnie jak w '93 infrastruktura rynku nie była w stanie obsłużyć napływu inwestorów, a ostatnie posunięcia GPW stanowią sygnał takich kłopotów. Pamiętając, czym skończyła się niewydolność biur kilka lat temu, może warto, by już teraz zadbać, żeby "system" się nie zakorkował, gdy pojawią się kolejki inwestorów i wielokrotnie więcej zleceń.