Po utworzeniu rządowego konta walutowego w NBP
W zgodnej opinii wielu ekspertów, Narodowy Bank Polski i rząd powinny wrócić do sprawy upłynnienia kursu złotego zaraz po tym, jak uda się osłabić wpływ prywatyzacji kolejnych spółek na zmianę wartości polskiej waluty. Utworzenie w NBP rządowego rachunku walutowego, na które wpłynie w tym roku 40% pieniędzy ze sprzedaży przedsiębiorstw (około 2 mld USD), spełniło ten wymóg.Po zniesieniu przez NBP w połowie 1999 r. tzw. fixingu przy okazji każdej transakcji prywatyzacyjnej banki chcące wymienić dewizy dla zagranicznych kontrahentów Ministerstwa Skarbu Państwa zgłaszają się do innych banków komercyjnych. W efekcie, im większa była prywatyzacja, tym dealerzy mieli większą pewność, że wzrośnie popyt na złotego. Na wahania kursu wpływały nawet plotki, że konkretny inwestor wymienia dolary na złote, bo wkrótce będzie finalizował umowę z MSP.Kilka lat przygotowańNBP z pomysłem otworzenia rachunku walutowego rządu występował już kilka lat temu, gdy ministrem finansów był Grzegorz Kołodko. Idea ziściła się w tych dniach, gdyż w sytuacji, kiedy deficyt obrotów bieżących bilansu płatniczego sięga 7% PKB cenne jest każde działanie zapobiegające nawet krótkotrwałej aprecjacji złotego. W tym roku rząd chce uzyskać z prywatyzacji ponad 20 mld zł (około 5 mld USD). Skoro 40% tej kwoty nie przejdzie przez krajowy międzybankowy rynek walutowy, to eksporterom oszczędzone zostaną liczne wstrząsowe wzrosty kursu złotego, pogarszające opłacalność sprzedaży towarów za granicą. Rząd liczy, że w ten sposób umocni się tendencja poprawy eksportu, a tym samym przestanie pogarszać się saldo handlowe i deficyt na rachunku obrotów bieżących.Członek Rady Polityki Pieniężnej Dariusz Rosati twierdzi, że rząd zwiększa wpływy z prywatyzacji, by pokryć nadmierny deficyt budżetowy i dodaje, że jeśli po okresie masowej wyprzedaży majątku polski eksport wyraźnie nie poprawi się, może dojść do załamania kursu złotego i kryzysu gospodarczego. Trzeba tu dodać, że bilansowi rachunku bieżącego w najbliższych latach może dodatkowo zaszkodzić napływ do Polski - skądinąd bardzo potrzebnych - funduszy pomocowych Unii Europejskiej, gdyż także on będzie wpływał na kurs walutowy.Pieniądze gromadzone przez rząd na koncie walutowym w NBP mają służyć regulowaniu bieżących spłat polskiego długu zagranicznego, a także wykupywaniu części zadłużenia (obligacji Brady'ego). - Tak naprawdę to, czy istnienie konta walutowego złagodzi aprecjację złotego, zależy od rezygnacji przez rząd z zadłużania się w kraju z myślą o wykupywaniu długu zagranicznego - powiedział PARKIETOWI prof. Witold Orłowski z Niezależnego Ośrodka Badań Ekonomicznych. Jego zdaniem, waluty gromadzone na koncie nie będą musiały być wydawane natychmiast. Gdyby bowiem rząd w przyspieszonym tempie kupował nasze długi, ich rynkowa cena mogłaby wzrosnąć. Pieniądze z konta w NBP mogą być korzystnie inwestowane przed ich przekazaniem wierzycielom Polski.Małe ryzykoPewnym problemem może być dzielenie inwestorów kupujących polskie spółki na płacących za nie dolarami (na konto w NBP) i płacących w złotych (poza kontem). Jedni będą ochronieni przed ryzykiem walutowym, a drudzy - nie. Witold Orłowski sądzi jednak, że w tym roku nie należy się spodziewać istotnych wahań kursowych.Lęk o stan obrotów bieżących może wpłynąć na kolejne opóźnienie wspólnej decyzji rządu i banku centralnego o upłynnieniu kursu złotego. Zachętą do tego posunięcia jest jednak nie tylko utworzenie rządowego konta walutowego, ale i fakt, że złoty już teraz jest prawie upłynniony. Jego kurs zmienia się w bardzo szerokim, 30-procentowym paśmie, a NBP od dawna powstrzymuje się od interwencji.
JACEK BRZESKI