Z GPW odejdą fachowcy?
Przyjęty przez Sejm projekt ustawy ograniczającej wynagrodzenia osób na kierowniczych stanowiskach w przedsiębiorstwach państwowych i spółkach z przeważającym udziałem Skarbu Państwa jest szkodliwy dla rozwoju rynku kapitałowego w Polsce - uważają prawnicy specjalizujący się w prawie handlowym.Zgodnie z ustawą, w spół-kach prawa handlowego, w których udział Skarbu Państwa lub jednostek samorządu terytorialnego przekracza 50% kapitału zakładowego lub 50% kapitału akcyjnego, najwyższe wynagrodzenie nie może przekroczyć sześciokrotności średniej wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw (w IV kwartale było to 2010 zł). Oznacza to, że np. maksymalne zarobki członków zarządu warszawskiej giełdy (98% akcji GPW jest własnością Skarbu Państwa) powinny wynosić nie więcej niż 12 tys. zł, czyli tyle, ile zarabia np. średniej klasy doradca inwestycyjny. Co prawda, podmiotom o szczególnym znaczeniu dla państwa premier może przyznać w drodze rozporządzenia możliwość podniesienia wynagrodzenia nawet o 50%, ale 18 tys. zł to i tak znacznie mniej, niż zarabiają w bankowości i finansach osoby na równie eksponowanych stanowiskach.Z informacji Parkietu wynika, że obecne płace członków Zarządu GPW kształtują się w granicach 30-40 tys. zł miesięcznie. Czy zgodzą się oni nadal pełnić swe funkcje, zarabiając dwukrotnie mniej niż obecnie i kilkakrotnie mniej niż top menedżment finansowy w Polsce?
Problem odgórnego ograniczania płac dotyczy także innych instytucji i firm związanych z rynkiem kapitałowym, począwszy od wciąż państwowego PKO BP łącznie z jego biurem maklerskim, do notowanych na giełdzie nie w pełni sprywatyzowanych spółek (TP SA, wkrótce PZU). Tylko dzięki przeniesieniu 2,6% akcji KGHM do WSK PZL Świdnik spod "dobrodziejstwa" ustawy (przypadkowo?) udało się uciec miedziowemu kombinatowi (dzięki tej operacji Skarb Państwa zszedł poniżej progu 50% akcji KGHM).- Przyjęte w ustawie rozwiązanie nie jest dobre dla rynku kapitałowego. Może dojść do drenażu kadr w tak ważnych dla jego rozwoju instytucjach, jak chociażby Giełda Papierów Wartościowych - uważa profesor Marek Wierzbowski z kancelarii prawniczej Weil, Gotshal & Manges, obecny prezes rady nadzorczej GPW. Jego zdaniem, twórcy ustawy, kierując się słusznymi przesłankami, przesadzili z wprowadzaniem restrykcyjnych ograniczeń. - Jeśli ustawa wejdzie w życie, to z działających w sektorze finansowym podmiotów o przeważającym udziale w akcjonariacie Skarbu Państwa może odejść wielu wysokiej klasy specjalistów. Odejdą do lepiej płacących prywatnych firm i instytucji - ostrzega profesor Wierzbowski.O szkodliwych skutkach ustawy dla gospodarki i całego rynku kapitałowego jest przekonany prof. Grzegorz Domański z kancelarii prawniczej Domański, Zakrzewski Palinka. - Nie mam uwag do tej części ustawy, która reguluje płace samorządu terytorialnego i związanych z nim instytucji. Natomiast druga część ograniczająca sferę funkcjonowania skomercjalizowanych przedsiębiorstw, które rządzą się kodeksem handlowym, jest nie tylko zupełnie niepotrzebna, ale w dodatku narusza konstytucję, gdyż gwałci zasadę prawa własności - stwierdził profesor Grzegorz Domański. - Samorządu terytorialnego i skomercjalizowanych przedsiębiorstw nie można wrzucać do jednego worka. To nieporozumienie - dodaje. Profesor Domański podkreśla, że w spółkach prawa handlowego nie można mówić o wypływie publicznych pieniędzy. - Tutaj myli się pojęcia. Własności państwowej nie można utożsamiać z tzw. pieniędzmi publicznymi, bo nie są to pieniądze podatników - stwierdził. nAbstrahując od tego, czy projekt ustawy jest zgodny z konstytucją, można odnieść wrażenie, że inicjatorzy projektu zupełnie nie dostrzegają różnic płacowych w poszczególnych sektorach gospodarki, ustalając bazę, na podstawie której będą określane przyszłe maksymalne wynagrodzenia, jako średnią wynagrodzeń we wszystkich przedsiębiorstwach. Rynek pracy i płacy rządzi się własnymi prawami i próba sztucznej jego regulacji może prowadobnych wynaturzeń, z jakimi mamy obecnie do czynienia. Znacznie lepszym pomysłem byłaby jawność wysokości wynagrodzeń, co pozwoliłoby na większą ich kontrolę i ocenę menedżmentu państwowych firm.
DARIUSZ JAROSZ