Jan Krzysztof Bielecki dla PARKIETU

Komentując wydarzenia wokół przejęcia BIG-BG, były premier rządu RP, obecnie dyrektor wykonawczy Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju dr Jan K. Bielecki powiedział PARKIETOWI, że polskie banki przespały procesy dokonujące się na Zachodzie, a wśród ich zarządów występuje postawa "psa ogrodnika".- Świat - stwierdził dr Bielecki - wchodzi w okres wielkiej rewolucji gospodarczej, której siłą motoryczną jest postęp techniki komputerowej i łączności. Nastąpiło przyspieszenie wielu procesów gospodarczych, które nie zatrzymują się na granicach nie tylko poszczególnych krajów, ale i części świata - mowa tu o tzw. globalizacji. Dynamiczne spółki poszukują sposobów znalezienia jak najlepszej pozycji w tym wyścigu i jak najlepszych możliwości konkurowania. Stąd pojawiła się fala wielkich fuzji, zarówno przyjaznych, jak i wrogich.

- Jeszcze parę lat temu wrogie przejęcia były w Europie rzadkością, dlatego też tyle sporów wywołało przejęcie sieci hoteli Rocco Forte. Obecnie natomiast są one na porządku dziennym, a metody przestały się liczyć - powiedział dr Bielecki. W Wielkiej Brytanii obecnie dokonuje się równocześnie kilkunastu wrogich przejęć, jak np. banku NatWest czy przez długi czas bardzo niechętnie przyjmowana przez zarząd spółki farmaceutycznej SmithKline Beecham jej fuzja z Glaxo Wellcome.Politycy europejscy reagują na takie zaskoczenia różnie - w zależności od tego, jak daleko im do kultury anglosaskiej. Im bliżej, tym mniej emocji i upolityczniania transakcji. Im bardziej tradycyjny ich rodowód - tym ostrzejsze słowa, które zresztą pozostają bez wpływu na bieg wydarzeń. Przykładem tego może być reakcja kanclerza Niemiec Gerharda Schroedera na starania o przejęcie przez brytyjski Vodafone grupy Mannesmann. Początkowo występował on w sposób bardzo nacjonalistyczny, następnie swoje wypowiedzi zasadniczo stonował, a na koniec powiedział, że ma zastrzeżenia nie co do faktu przejęcia, ale co do jego sposobu.- Polskie banki przespały procesy dziejące się w świecie zachodnim. Wiele prób łączenia sił na terenie kraju, nie tylko w bankowości, ale także poza nią, nie doszło do skutku, tak jakby nie potrafiono się porozumieć - stwierdził dr Bielecki. Sprawa BIG-BG, któremu wcześniej prognozowano bardzo korzystne efekty synergii, jeśliby połączył się np. z Kredyt Bankiem, to kolejny przykład sytuacji, w której Polacy nie potrafili się porozumieć między sobą, aż wreszcie wkroczył w to ktoś inny. Wzajemne obrzucanie się dziś oskarżeniami z pewnością nie będzie korzystne dla naszych interesów.Zdaniem J.K. Bieleckiego, we wszystkich tych przypadkach występuje postawa "psa ogrodnika", w wyniku czego w dobrze rozwijającej się spółce zarząd nabiera dużej pewności siebie, a potem, gdy istnieją możliwości dalszego rozwoju przez fuzje, zaczyna bronić swojego udzielnego księstwa. Firma tymczasem zaczyna popadać w kłopoty, a na koniec zarząd przegrywa i odchodzi. Najlepszym przykładem są według niego losy Elektrimu.Krytyka zaściankowej postawy polskich spółek wobec procesów konsolidacji nie oznacza braku zastrzeżeń do sposobu działania Deutsche Banku. - W Wielkiej Brytanii - powiedział dr Bielecki - taka transakcja musiałaby być zgłoszona do sprawującego nadzór na rynkiem finansowym urzędu Financial Services Authority, który pilnowałby, żeby wszystkie strony przestrzegały tzw. zasad dobrego zachowania w interesach (good business conduct). Zgodnie z tymi zasadami, akcjonariusze powinni być w stanie porównać warunki oferowane przez rywalizujące ze sobą strony.- Rynek zazwyczaj reaguje korzystnie na pozyskanie przez spółkę giełdową potężnego akcjonariusza - mówi dr Bielecki. - W przypadku PZU i DB wejście niemieckiego banku faktycznie jednak wprowadza pewien element zamieszania do prywatyzacji PZU i stawia pod znakiem zapytania jej dotychczasowy plan. PZU sprywatyzowano według koncepcji politycznej, zakładającej, że spółka ta nie będzie mieć dominującego inwestora strategicznego, ale mniejszościowycowców, w tym polskich. Na tej zasadzie wprowadzono składające się z kilkudziesięciu małych firm konsorcjum - Eureko, ale jak pokazało życie, plan prywatyzacji PZU był krótkoterminowy.DB może preferować współpracę z dużymi towarzystwami ubezpieczeniowymi z Niemiec, z którymi jest związany również kapitałowo. To właśnie może spowodować, że wartość PZU, mimo pozyskania tak silnego inwestora, nie wzrośnie. Jeśli rynek widzi, że wśród akcjonariuszy istnieje konflikt i nie wiadomo, kto wygra, wartość spółki spada.

Mariusz Kukliński

(Londyn)