Po 6 latach WIG w piątek pobił rekord z marca 1994 r. i po 5,1-proc. wzroście osiągnął 21 224 pkt. Z tej okazji na warszawskim parkiecie częstowano szampanem. Motorem wzrostów nadal pozostają spółki z branży informatycznej. Są one coraz wyżej wyceniane przez inwestorów biorących pod uwagę przede wszystkim obecne inwestycje spółek w internet i składane przez nie deklaracje. Gorączka giełdowych zakupów objęła nawet firmy, które mają cokolwiek wspólnego z e-biznesem i transmisją danych. Obroty na rynku podstawowym wzrosły o 45%, prawie do 400 mln zł, co może świadczyć o pojawieniu się na rynku nowych pieniędzy np. ze strony zagranicznych funduszy inwestycyjnych, które dopiero dostrzegły hossę w Warszawie. O ponad 9% zdrożały papiery 27 spółek. Po zniesieniu widełek akcje Szeptela (spółka chce zainwestować w internet 100 mln USD) zyskały na wartości aż 42,7%. Ofertę kupna zanotowano na Apeximie, a redukcje kupna na Optimusie, Prokomie, ComputerLandzie, CSS i ComArchu. Internetowa hossa pociągnęła za sobą maksymalnie w górę akcje m.in. Elektrimu, BSK, Forte, Jelfy, Kabli, Orbisu, Pepeesu, Polifarbu Cieszyn, Ster-Projektu. Rynek jest tak rozpędzony, że działa na niego każda informacja. Nawet przeżywający kłopoty radomski producent butów Ariel zanotował maksymalny wzrost po deklaracji kupna internetowego providera - firmy Zigzak (należy do głównego właściciela Ariela). Inwestorzy nieco ochłonęli w notowaniach ciągłych. Indeks WIG20 po początkowym wzroście w dalszej części sesji zaczął tracić na wartości. Większość papierów, na których zanotowano redukcje kupna, można było kupić taniej niż na fixingu. Ostatecznie WIG20 zamknął się o 1,5% niżej niż na fixingu przy wysokim obrocie - 389 mln zł.
DARIUSZ JAROSZ