MSDW zaleca ostrożność

Szef ds. strategii w pionie analiz Morgan Stanley Dean Witter w Londynie - Richard Davidson stwierdził, że o ile październik ub.r. był dla inwestorów doskonałym czasem na śmiałe inwestycje, to teraz należy ograniczyć ryzyko. Zwrócił on uwagę, że w IV kwartale 1999 r. rynki akcji wzrosły o 23%, co dorównuje jedynie hossie z początków 1975 r. Spodziewa się on więc, że na rynkach europejskich I półrocze upłynie w większości pod znakiem stagnacji bądź - w najgorszym przypadku - bessy oznaczającej spadki o 15 do 20%.Czynniki ryzyka, na jakie zwraca uwagę Richardson, to stopy procentowe w strefie euro, jak też w Stanach Zjednoczonych, wysoki poziom notowań, spodziewany w I półroczu spadek podaży pieniądza oraz kurs dolara do euro, zawyżony obecnie z powodu niebotycznej hossy na Wall Street.W związku z taką wizją rozwoju wydarzeń MSDW zmniejszył przeważenie akcji w swoim portfelu wzorcowym z 60% do 54% (w portfelu neutralnym mają one udział 50%), całą różnicę przenosząc na środki pieniężne.W ramach swojego pakietu wzorcowego MSDW utrzymuje dodatnie przeważenie spółek działających na rynkach towarów masowych, globalnych przedsiębiorstw, których rozwój związany jest z tempem wzrostu gospodarczego i firm zaawansowanej technologii. Do neutralnego zmniejszono przeważenie instytucji finansowych - z powodu ich wrażliwości na rosnące stopy procentowe i konkurencję ze strony banków internetowych. Ujemne przeważenie przyznano spółkom łącznościowym, które są mniej wrażliwe na tempo wzrostu gospodarczego niż spółki zaawansowanej technologii, jak też znacznie bardziej odczuwają zwyżkę stóp procentowych, jako że ich przeciętna dźwignia finansowa w Europie wynosi 80%.Nieco inną wizję prezentuje szef MSDW ds. strategii globalnej - Barton Biggs. Stwierdza on, że "wciągnięcia w rynkowy bąbel" boi się bardziej niż pozostania na boku. Jego zdaniem, inwestorzy zarzucili dawną maksymę - "kupować spółki wykazujące wzrost zysków, ale po rozsądnej cenie". Racjonalnie działający inwestor powinien zatem stopniowo zacząć wyprzedawać spółki łącznościowe, spółki zaawansowanej technologii i internetowe i zacząć kupować nie wzrost, ale wartość - czyli akcje firm z pierwotnych gałęzi przemysłu, przedsiębiorstw produkujących na rynki konsumenckie i spółek paliwowych oraz związanych z nieruchomościami. W szczególności ostrzega on przed załamaniem się notowań firm internetowych. Gdy przyjdzie potop - stwierdza on - nie będzie gdzie się schować, ponieważ i spółki zaawansowanej techniki, i spółki internetowe polecą na łeb na szyję od Nowego Jorku do Sao Paulo i Seulu.

MARIUSZ KUKLIŃSKI

(Londyn)