Ubiegłotygodniowy wzrost indeksu ponad poziom ostatniego lokalnego szczytu (20 446 pkt.) zakończył trwającą od połowy stycznia korektę techniczną. WIG nie dotarł zatem nawet w okolice 19 tys. punktów, który to poziom wydawał się wyznaczać minimalny zasięg fali spadkowej. Nieprawdopodobna siła rynku odzwierciedlona została przede wszystkim w zachowaniu spółek informatycznych, których wzrost w skali tygodnia wyniósł kilkadziesiąt procent. Bynajmniej nie świadczy to dobrze o efektywności naszego rynku, który dosłownie cztery miesiące temu wyceniał akcje Prokomu na 80 PLN (obecnie 210), czy też Optimusa (wzrost o 230% w ciągu niespełna czterech miesięcy). Ciekawe więc, jaki to czynnik spowodował podniesienie wartości firmy o 100 i więcej procent w tak krótkim czasie. A może rynek zna jakiś magiczne źródło zysków, na przykład internet, mogący dać zyski (przychody?) w perspektywie czasowej dla ogółu niewiadomej. Może zyski przyjdą już za dwa, a być może dopiero za pięć lat. Znaków zapytania jest więcej w tym przypadku niż obiektywnych i zrozumiałych przesłanek mogących tłumaczyć tak znaczny wzrost wartości firm komputerowych. Patrząc na rynek jako całość nie można nie odnieść wrażenia, że jego siła jest ogromna. Napływ nowych środków na rynek powoduje, że nawet najmniejsze spadki wykorzystywane są do zakupu akcji, a ewentualne korekty na giełdach światowych nie stanowią już czynnika ryzyka dla WGPW. Przyczyną takiego stanu rzeczy może być wzrost udziału drobnych inwestorów, ukazany w tygodniowej statystyce zleceń.