Nie da się ukryć, że hossa na spółkach, które mają cokolwiek wspólnego z internetem, trwa i nie ma zamiaru się zakończyć. Właściwie nie ma sensu teraz dyskutować, czy na przykład Optimus po 210 zł jest już przewartościowany, czy też ma jeszcze spory potencjał wzrostowy. Wiadomo że na rynku towar wart jest dokładnie tyle, ile ktoś chce za niego zapłacić, a poza tym każda moda rządzi się swoimi prawami. Również moda na internet. Tak zdecydowany wyścig do akcji spółek jednego sektora powoduje, że indeksy rosną, bijąc historyczne rekordy. Tworzą w ten sposób wrażenie wielkiej hossy, której nie widać po wykresach cen większości firm notowanych na WGPW. W każdym razie ich zwyżki nie są tak spektakularne. Z całą pewnością niebawem nadejdzie czas zmiany liderów i już dziś warto zastanowić się nad ich wyszukaniem, jednak pytanie, kiedy to nastąpi, z konieczności musi pozostać otwarte. Warto przy tym zauważyć, że taki wąski rynek, z jakim mamy obecnie do czynienia, stwarza pewne zagrożenia i zwiększa ryzyko gwałtownych zmian nastrojów inwestycyjnych. Długoterminowa analiza techniczna nie generuje sygnałów opuszczania rynku, zatem można pokusić się o stwierdzenie, że akcje kupione dzisiaj, za miesiąc czy dwa sprzeda się z godziwym zyskiem, problem jednak w tym, iż w tzw. międzyczasie może być nieco taniej. Przy założeniu, że w USA i w Europie Zachodniej nie dojdzie do jakiejś dramatycznej przeceny, potencjał spadkowy naszej giełdy uważam jednak za mocno ograniczony. W przypadku niektórych walorów chęć spekulacji może zakończyć się koniecznością odkupywania ich po wyższych cenach.