Rekordowa zmienność kursów kontraktów terminowych

Silne trendy sprzyjają grającym na rynku kontraktów terminowych. Dzięki "lewarowi" każdy 1% zmiany wartości indeksu przekłada się, przy obecnym poziomie depozytu zabezpieczającego ustalonym przez KDPW na 11,8%, na 8,5-proc. zmianę w portfelu gracza. Oznacza to, że np. na sesji 3 lutego, kiedy notowania kontraktów wzrosły o 8,6%, posiadacze długich pozycji zarobili 73%.

Od 18 października zeszłego roku, kiedy kontrolę nad rynkiem przejęły byki, generalnie zarabiają posiadacze długich pozycji. Wartość indeksu WIG20 Futures w czasie zaledwie 2,5 miesiąca wzrosła ze 1283 pkt. do 2269 pkt. na szczycie 8 lutego. Idealny inwestor, który miał na tyle silne nerwy, żeby oprzeć się pokusie przedwczesnej realizacji zysków, zarobił 653%. Ponieważ większość metod analizy wykresów, czy też gotowe systemy inwestycyjne nastawione są na wychwycenie tej "właściwej", najsilniejszej części wzrostów, zyski inwestorów grających zgodnie z trendem były niższe, ale z pewnością zarobek na poziomie 500% można ocenić jako realny. Ale żeby osiągnąć wysoką stopę zwrotu, wcale nie trzeba trzymać kontraktów przez 2,5 miesiąca. W ostatnich tygodniach znacznie bowiem zwiększył się zakres wahań cen w ramach jednej sesji i często w jednym dniu dochodzi do kilku zwrotów na rynku. Taka sytuacja daje okazję inwestorom grającym według strategii intra-day, polegającej na otwieraniu i zamykaniu pozycji na tej samej sesji. Warto przy tej okazji prześledzić przebieg notowań środowych, gdzie różnica między kursem maksymalnym a najniższym była najwyższa w historii i wyniosła 205 pkt. dla kontraktów marcowych. Otwarcie nastąpiło na poziomie 2346 pkt. i było wyższe od poprzedniego zamknięcia o 3,4%. Przez pierwsze półtorej godziny sesji byki mogły czuć się królami parkietu szczególnie, że notowania podskoczyły nawet do poziomu 2357 pkt. Ale tuż przed 13.00 trend załamał się i kurs futures marcowych spadł nawet do 2152 pkt., czyli o 8,7%. Posiadacze krótkich pozycji zarobili ponad 73%, natomiast graczy obstawiających dalszy wzrost praktycznie "wyrzuciło" z rynku.Zyski doprawdy imponujące, wydaje się zatem, że nie ma co narzekać. Ale, niestety, rynek ma wiele mankamentów, bo warunki stwarzane graczom przez instytucje nadzorujące i organizujące obrót dalekie są od idealnych. Depozyt ustalony przez KDPW obecnie na poziomie 11,8% daleki jest od standardów światowych. Np. jeśli chcemy grać na rynku kontraktów na S&P 500, to musimy wpłacić 16 875 dolarów, czyli 2,3% całkowitej wartości derywatu. I co ważne, na rynku amerykańskim wartość depozytu jest stała, a nie tak jak u nas wyrażana w procentach. Można sobie bowiem wyobrazić, że WIG20 będzie miał w niedługim czasie 3000 pkt. i wartość wymaganego zabezpieczenia wzrośnie z obecnych ok. 2,5 tys. zł do 3,5 tys. zł. Dla mniejszych graczy perspektywa co najmniej niewesoła. Także prowizja, która dla początkujących wynosi ok. 30 zł (1,2%), jest zdecydowanie za wysoka i mocno ogranicza potencjalne zyski. Inwestorom nie sprzyja także giełdowy system notowań. Szkodliwy jest szczególnie fixing, na którym ceny zmieniają się skokowo, a co za tym idzie - również notowania kontraktów. Chcąc podążać za rozwiniętymi rynkami, GPW powinna zdecydować się na naprawdę drobny krok i rozpoczynać notowania kontraktów terminowych przed akcjami.

TOMASZ JÓŹWIK