Wspieranie budownictwa mieszkaniowego

Według danych rozpowszechnianych pod koniec ub.r. przez Ministerstwo Finansów przy okazji propagowania reformy podatkowej na 1000 mieszkańców Polski przypada 303 mieszkania. Dla porównania: w Czechach jest to 360 mieszkań, na Węgrzech 379, a w Niemczech - 427. Głód mieszkań jest faktem. Niewydolny rządowy system wspierania budownictwa - również.Większość ekspertów zajmujących się "mieszkaniówką" jednym tchem wymienia przyczyny takiego stanu rzeczy. Po pierwsze: korowody prawne skutecznie zniechęcają do budowania na własną rękę. Po drugie, ciągle brak gruntów przygotowanych pod budownictwo, a w związku z tym niewiele nowych mieszkań na rynku. Po trzecie, istniejące już mieszkania są w coraz gorszym stanie, bo czynsze nadal regulowane są przez państwo i w wielu przypadkach nie pokrywają kosztów eksploatacji.Z drugiej jednak strony dane dotyczące nowo oddawanych mieszkań nie są w pełni reprezentatywne. W Polsce opłaca się budować długo - ze względu na ulgi podatkowe. Efekt jest taki, że domy - choć oficjalnie nie oddane do użytku - są już zamieszkane. Ulgi podatkowe - nie dość, że są jedną z przyczyn "psucia" statystyki - to na dodatek są zbyt kosztowną metodą wspierania budownictwa przez państwo. Tak przynajmniej uważa Ministerstwo Finansów.

Ulgi za 3 mld złSystem ulg podatkowych służy przede wszystkim własnościowemu budownictwu mieszkaniowemu, które z natury rzeczy jest domeną ludzi średnio zamożnych i bogatych. Taki pogląd prezentuje i resort finansów, i odpowiedzialny za budownictwo Urząd Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast. Na początku 1999 r. planowano, że pochłoną one ponad 3,2 mld zł. To więcej niż dotacje do nowych programów mieszkaniowych i wsparcie starych łącznie. Dopłaty do kredytów starego portfela i premie gwarancyjne dla właścicieli książeczek mieszkaniowych miały kosztować w 1999 r. ponad 1,4 mld zł.Decydenci odpowiadający za mieszkalnictwo od dawna wskazują, że system ten jest nieefektywny. Uważają oni, że państwo nie powinno wspierać budownictwa własnościowego aż w takim stopniu. Dlatego od kilku lat UMiRM zapowiada zmianę kursu polityki mieszkaniowej. Główny nacisk ma być położony na szeroko rozumiane budownictwo społeczne. Budowę domów na własność miałby wspierać system bankowości hipotecznej. W "walkę z ulgami" zaangażowało się Ministerstwo Finansów, które w projekcie zmian w podatkach zaplanowało ich likwidację. To zaowocowało przyjęciem przez rząd nowego programu mieszkaniowego i pakietu ustaw, który miał go wprowadzić w życie.Jedna z części pakietu - program "własne mieszkanie" - miała być alternatywą dla wykrwawiających budżet ulg podatkowych. Jej realizacja w 2000 r. miała pochłonąć 180 mln zł. Dla porównania ulgi podatkowe miały uszczuplić dochody budżetu o ponad 3 mld zł."Własne mieszkanie" miało opierać się na systemie dopłat do oprocentowania długoletnich kredytów hipotecznych. Projektodawcy postanowili, że pomocą objęci byliby tylko ci, których średni dochód w rodzinie nie przekraczałby 55 tys. zł rocznie, a kupowane mieszkanie nie miałoby więcej niż 50 m2. Okres spłaty kredytu wynosiłby do 20 lat, a cena 1 metra miała nie być wyższa niż limit ustalony dla danego regionu kraju.Realizację programu zawieszono wskutek prezydenckiego weta do ustawy o podatkach osobistych. Nadal mamy więc stary system ulg wspierających budujących nowe mieszkania i domy. Na starych zasadach działają też kasy mieszkaniowe.Bezpośrednio z budżetuStrumień budżetowych pieniędzy miał - według nowego programu - płynąć w stronę dodatków mieszkaniowych. System miał być rozbudowany, a jego celem byłoby urealnienie czynszów. W 2000 r. na dodatki byłoby przeznaczonych 550 mln zł, rok później - już 950 mln zł.Mniejszą dynamikę nakładów zaplanowano w przypadku kas mieszkaniowo-budowlanych (70 mln zł w 2000 i 100 mln zł w 2001 r.). To oferta dla tych, którzy chcieliby długoterminowo oszczędzać na cele budowlane. W zamyśle rządu miało to być coś pośredniego między obecnie działającymi ukturach banków kasami mieszkaniowymi a kasami budowlanymi. Te ostatnie nie rozpoczęły działalności, bo nie doczekały się aktów wykonawczych do ustawy, która pozwoliłaby im funkcjonować. Aktów wykonawczych i tak nie będzie, bo, zdaniem resortu finansów, kasy budowlane są zbyt kosztowne dla budżetu.Ok. 200 mln zł byłoby przeznaczonych na wspieranie budownictwa społecznego, m.in. towarzystw budownictwa społecznego. Program TBS ma służyć m.in. zwiększeniu mobilności rynku pracy i dlatego rząd przywiązuje do niego szczególną wagę. Główna forma państwowej pomocy to preferencyjne kredyty udzielane ze środków zarządzanego przez Bank Gospodarstwa Krajowego Funduszu Mieszkaniowego. Kredyty dla TBS-ów stanowią ok. 65% wartości portfela kredytowego KFM. Łącznie z funduszu pożyczono w ub.r. 593,4 mln zł. Plan na ten rok zakłada 722,4 mln zł.Fundusz pożycza też pieniądze gminom, które chcą inwestować w uzbrajanie terenów pod budownictwo mieszkaniowe. Dzięki nowelizacji ustawy o niektórych formach wspierania budownictwa preferencyjny kredyt można zaciągnąć nawet wtedy, gdy działka jest przygotowywana pod budownictwo własnościowe. Jak dotąd zainteresowanie gmin ofertą KFM nie jest duże: do końca ub.r. udzielono 15 kredytów wartych prawie 21,2 mln zł.

MAREK CHĄDZYŃSKI