listy
Zwracamy się do Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, jako instytucji sprawującej nadzór nad przestrzeganiem reguł uczciwego obrotu, z prośbą o podjęcie działań ochraniających inwestorów giełdowych w związku z zamiarem wycofania ZPW Grajewo z obrotu publicznego, a raczej sposobu, w jaki Pfleiderer Holzwerkstoffe GmbH chce to zrobić.W dniu 16.02.2000 wyżej wymieniony główny akcjonariusz spółki ogłosił wezwanie do zapisywania się na sprzedaż wszystkich pozostałych akcji nie będących w jego posiadaniu po cenie 35 zł. Kurs giełdowy w tym dniu na fixingu wynosił 50 zł przy 63% rk i 54,20 zł na zakończenie notowań ciągłych. Jednocześnie wzywający oświadczył, że zamierza wycofać spółkę z obrotu publicznego. Prawdopodobnie przy aktualnej strukturze akcjonariatu nie będzie miał żadnych problemów z przegłosowaniem odpowiedniej uchwały na walnym zgromadzeniu, niezależnie od tego, czy inwestorzy odpowiedzą na wezwanie, czy też nie. Ci, którzy kupowali akcje na giełdzie przed ogłoszeniem wezwania po cenach dużo wyższych, znaleźli się nagle w bardzo trudnej sytuacji. Dramatyczny spadek kursu na kolejnych sesjach pokazuje determinację inwestorów bojących się zostać z akcjami poza publicznym obrotem.Sprawa dotyczy stosunkowo niewielkiej grupy drobnych akcjonariuszy i pewnie dlatego nikt o tym nie pisze i nie mówi. Przypomnijmy sobie jednak sprawę wyjścia Wedla z obrotu i zażartą dyskusję, jaka wtedy miała miejsce na temat, czy spółka ma prawo to zrobić, czy też nie, mimo że cena ogłoszona w wezwaniu była dużo wyższa niż kurs giełdowy. Również cena wycofywanych Górażdży przewyższała o kilkadziesiąt procent bieżący kurs akcji.Natomiast w przypadku Grajewa drobni inwestorzy, którzy nabyli akcje w dobrej wierze z zamiarem ich przetrzymania, zostali nagle i niespodziewanie "postawieni pod ścianą". Nie tylko odebrano im możliwość uczciwego zarobku, wynikającego z obiecującej w średnim i dłuższym terminie inwestycji, ale zafundowano im dotkliwe straty. W jednym dniu dowiedzieli się, że główny akcjonariusz chce skupić wszystkie pozostałe w obrocie akcje i na dodatek wycofać spółkę z obrotu publicznego. Nie byłoby w tym nic zdrożnego, gdyby nie okoliczności, w jakich nastąpiło wezwanie (gwałtowna poprawa sytuacji finansowej spółki) i cena... o kilkadziesiąt procent niższa od aktualnego kursu rynkowego. To swego rodzaju szantaż: "albo sprzedajecie akcje ze stratą, albo zostaniecie sobie z nimi poza obrotem publicznym ze wszystkimi tego konsekwencjami". Warto zaznaczyć, że wzrost kursu, jaki miał miejsce przed ogłoszeniem wezwania, nie miał charakteru spekulacyjnego, nie był "pod wezwanie", a miał solidne podstawy fundamentalne. Spółka podała rewelacyjny wynik finansowy za IV kwartał 99 roku. Najwyższe w swojej historii przychody ze sprzedaży, pierwszy od 5 kwartałów zysk operacyjny, brutto i netto, i to w wielkościach również rekordowych - najwyższych w historii spółki. W połączeniu z przewidywaną dalszą poprawą sytuacji makroekonomicznej kraju, w tym w branży meblarskiej (obiecujące perspektywy Forte i Swarzędza) i wypowiedziami prezesa spółki potwierdzającymi "zmianę na lepsze", dawało to solidne podstawy ku temu, aby uwierzyć, że spółka najgorsze ma już za sobą i teraz może być już tylko lepiej. A skoro Grajewo kosztowało kiedyś nawet 180 zł, to czy zakup w takiej sytuacji po cenie 40-50 zł można nazwać spekulacyjnym?W związku z powyższym nasuwa się zasadnicze pytanie: dlaczego wcześniej nie było żadnej informacji na temat zamiaru wycofania spółki z obrotu publicznego? Czy sama spółka nie wiedziała przed dniem ogłoszenia wezwania, że główny akcjonariusz planuje wycofanie jej z obrotu, a skoro tak, to dlaczego nie ogłosiła tej informacji publicznie? To byłoby uczciwe postawienie sprawy. Kupujący akcje po opublikowaniu takiej informacji musieliby liczyć się z konsekwencjami możliwości ogłoszenia wezwania po cenie nie wyższej niż średnia giełdowa z 6 miesięcy i można by wtedy mówić, że ewentualnego zakupu dokonywali świadomie, na wryzyko. A tak co...? Nóż w plecy, cios poniżej pasa... - jak to określić? A jak ocenić zachowanie głównego akcjonariusza, z którym wywiad ukazał się w Parkiecie z 11-13.09.99 roku? Warto przypomnieć niektóre fragmenty artykułu z 4 strony: "Pfleiderer posiada obecnie 80% walorów Grajewa i tyle samo głosów na WZA polskiej spółki. Według dr. Hansa-Petera Malla, prezesa zarządu Pfleiderera, pakiet ten w zupełności wystarczy do realizacji celów właściciela. - Nie zamierzamy skupować na giełdzie pozostałych 20% akcji Grajewa - stwierdził. Zaprzecza również, jakoby Pfleiderer miał zamiar wycofywać spółkę z warszawskiej giełdy. - Nie wiem, skąd się biorą takie plotki. A w innym miejscu: - Drobni akcjonariusze nie zareagowali na ogłoszone wiosną wezwanie, gdyż nie byli nim zainteresowani. Mimo wszystko chcemy, aby nadal pozostali z nami - stwierdził dr Hans-Peter Mall. Później były jeszcze inne artykuły o Grajewie, różne wypowiedzi prezesa spółki na temat poprawy sytuacji, ale ani słowa na temat zamiaru wycofania spółki z obrotu.Zwracamy się do KPWiG z prośbą o interwencję. Zwracamy się również do mediów z apelem o nagłośnienie sprawy, która być może nie dotyczy wielu akcjonariuszy, ale stanowi rażące naruszenie interesu drobnych inwestorów, a poza tym jest swego rodzaju precedensem. Można wyobrazić sobie bowiem w przyszłości sytuacje, w których inne podmioty o podobnej strukturze akcjonariatu w spółkach publicznych będą chciały postąpić tak samo, tzn. niespodziewanie, z zaskoczenia zgłosić zamiar wycofania spółki z obrotu (mimo wcześniejszych innych deklaracji) i jednocześnie ogłosić wezwanie na sprzedaż pozostałych akcji po cenie dużo niższej od aktualnej ceny rynkowej, co przy wzroście WIG-u (a tym samym kursów większości spółek) byłoby na ogół możliwe. Takie postępowanie, które być może jest zgodne z przepisami, na pewno nie jest etyczne, a naszym zdaniem wychodzi również poza ramy "uczciwego obrotu" i narusza interesy inwestorów.
W imieniu pokrzywdzonychdrobnych inwestorów
Robert Kuczyński